środa, 30 października 2013

Blog zawieszony

To co widzicie w tytule... bum bum tsaaa xD Blog niestety będzie zamknięty... tsaaaaa przepraszam was bardzo ale to jest konieczne. Rozdziały nie będą dodawane, a co do jednorazówek.. one też nie
Trzymajcie się :D Przepraszam jak nie będę komentować...
Paaaaa :***

sobota, 26 października 2013

Część 94

I jest rozdział! Wydawać się może przymuszony, ale nie jest... po prostu ciągnę to tak długo aby w 100 rozdziale było coś specjalnego! :D
Casting, casting i po castingu... już wszystko wiem! Ale nie zdradzę wam wyników, zobaczycie wszystko jak dodam jednorazówkę... i to nie dlatego że jeszcze nie wiem kogo tam dam :D Postaram się dodać każdą osobę która się zgłosiła... chociaż gościnnie. Nie sądziłam po prostu że tyle osób będzie xD
Jakbyście nie zauważyli... mój ask jest nieaktywny z różnych powodów. Jeśli ktoś chce się ze mną kontaktować to jedynie tutaj [klik] lub na facebooku.
Zapraszaaaaam na następny rozdział! :D



- Zamordowałabym ją – warknęła Lili wysłuchując mojej i Johnnego historii. Opowiadałyśmy dziewczyną dokładnie dlaczego wróciliśmy do Polski. Wolałam nie wkurzać rodziców faktem że dziewczyny mają u mnie nocować więc oszczędziłam im tej wiadomości. Oni zmusili mnie do spania w łóżku ponieważ coś mi się stanie… ciężko ludziom wytłumaczyć że ciąża to nie choroba.
- Wolałam przyjechać sobie do Polski – kiwnęłam głową – potrzebuje jakiegoś wsparcia
- Będę chrzestną Wojtusia – pisnęła Karolina bujając się na boki.
- Wojtuś? Powaliło cię… to będzie Lukas! – krzyknęła dziewczyna – powiedz że Lukas, powiedz że Lukas!
- Jej chyba chodziło o wsparcie w sprawie chłopaka – wytłumaczył im Johnny wsłuchując się w ciekawą kłótnie.
- Uzgodnijmy wszystko… idiota nie chce się oświadczyć, zrobił się zbyt nadopiekuńczy dopiero wtedy gdy dowiedział się o ciąży – zaczęła Lili.
- Zaczął się tobą wreszcie interesować! – dodała czerwona mocno do mnie przytulona.
- …oraz na końcu cmokał się z osobą której nienawidzisz. Podała mu narkotyki… ale to chyba oczywiste że nie bierze się nic od takich osób – odgarnęła włosy blondynka – według mnie przenieś się na zawsze do Polski, znajdź chłopaka i wmów mu że to jego dziecko
- Wiem! – krzyknęła Karolina – Johnny to twoje dziecko! Zajmij się nim… - kiwnęła głową roześmiana.
- Nie nabiorę się na to – brunet założył rękę na rękę.
- Kocham Carlosa i nie mogę go tak zostawić… - wzruszyłam ramionami – po moim trupie
- Zrób chociaż przerwę… czemu nie możecie zostać przyjaciółmi? – spytała Lili.
- Tak jak kiedyś było – szturchnęła mnie Karolina.
- Dlatego że po takim czymś nie ma szanse na przyjaźń… ludzie ja mam jego dziecko w brzuchu! On jest we mnie i tak i tak! – wskazałam na brzuch – nawet w oczy bym mu nie mogła spojrzeć po takim czymś
- Jest w tobie? – Karolina ledwo powstrzymywała się od śmiechu. Z śmiechu zaczęła się zwijać aż spadła z łóżka prosto na Lili.
- Pati ale czemu się od razu masz z nim rozstawać? Pogadajcie i będzie po sprawie! – kiwną głową Johnny. Właśnie on w tym momencie miał racje. Powinno się wybaczyć osobie którą się kocha, nawet takie coś.
- On mi chyba czyta w myślach – spojrzałam na komórkę która dzwoniła – wie kiedy zadzwonić
- To jest telepatia. Jeśli myślisz o tej osobie to daje o sobie jakiś znak – wytłumaczył mi brunet.
- Daj ja odbiorę! – Lili zabrała komórkę, odebrała i dała na głośnik – Carlos jak ci nie wstyd dzwonić tutaj po tym wszystkim?!
- O czym ty mówisz? – zapytał Latynos – nikt nie chce mi nic powiedzieć, Pati nie ma w domu i boje się że coś się jej stało
- Ty się martwisz?! To ja tutaj zostałam najbardziej skrzywdzona… - zaczęłam krzyczeć gdy Johnny zasłonił mi usta. Moja ciąża daje się we znaki… jestem zbyt nerwowa.
- Nie dzwoń… nie znajdziesz nas nigdy! Jesteśmy na eee… Hawajach! – krzyknęła Karolina do słuchawki i się rozłączyła – to co robimy?
- Chciałam mu wygarnąć – zabrałam rękę Johnnego z ust.
- Nie działaj pod wpływem emocji – przewrócił oczami brunet – idź spać bo jutro czeka nas Poznań
- Jedziecie do Poznania? Możemy z wami? – poprosiła Lili.
- Musimy pojechać do szkoły… to prywatna sprawa – przykryłam się kołdrą.
- Proszę! Zostawcie nas w Galerii i tyle! Proszę! – przytuliła się do mnie Karolina i zaczęła piszczeć.
- Niech będzie, jedziecie z nami – przewróciłam oczami z uśmiechem i zepchnęłam Karolinę z łóżka – dobranoc – zgasiłam światło i przytuliłam do siebie swojego misia. Boje się następnego dnia.

*Następny dzień*

Byliśmy już w drodze do Poznania. Nie mogę uwierzyć że zobaczę znowu moją akademie! Jestem okropnie szczęśliwa.
- Będzie zabawa! Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało… będzie głośno! Będzie radośnie! Znów przetańczymy razem całą noc! – śpiewały na cały głos dziewczyny jakąś piosenkę która leciała w radiu.
- Co wy śpiewacie? – odwróciłam się do nich. Johnny uparł się aby prowadził więc siedziałam koło niego.
- Najnowszy hit! Nie znasz? – spytała Karolina.
- Niby skąd? U nas nie ma radia ani programów Polskich – wzruszyłam ramionami – nie mam zielonego pojęcia co dzieje się w Polsce
- Cały czas budują drogę – Lili wskazała na ogromny korek który był przed nami. Czemu za każdym razem jak jadę do Poznania to robią drogę.
- Nie powiem jak masz kochać mnie! Lecz chce to czuć, być pewna że wiesz… tego potrzebuje dziś – bujała się Karolina do następnej piosenki która leciała w radiu.
- Nie śpiewajcie o miłości… - wyjrzałam za okno gdzie zobaczyłam same bilbordy zakochanych par. Od razu zamknęłam okno i spojrzałam na komórkę. Dostałam sms od Plusa… „Jesteś zakochany? Twoja ukochana osoba za tobą tęskni?...”
- Naprawdę ludzie? – schowałam komórkę nawet nie dokończając czytać sms.
- Pogłośnijcie radio, będą mówić o tym nowym filmie co ma być! – Lili uderzyła w ramie Johnnego który natychmiast pogłośnił radio.
- Już wkrótce premiera nowego Polskiego filmu „Miłość na zawsze”! Najbardziej romantyczny film opowiadający o prawdziwej miło… - po tych słowach od razu wyłączyłam radio zła.
- Wszystko dobrze Pati? – spytał Johnny patrząc ukradkiem na mnie.
- Jasne że tak! – uśmiechnęłam się sztucznie – patrzcie dziewczyny galeria, możecie iść na zakupy zanim będziecie musiały słuchać mojego pięknego słownictwa oraz zanim wywalę radio przez okno – zaśmiałam się niewinnie. Przyjaciółki nic nie powiedziały tylko przestraszone wyszły z samochodu kierując się do galerii.
- Czyli akademia? Czy najpierw chcesz pogadać? – spytał Johnny.
- Jedz, chce mieć to wszystko z głowy bo zaraz oszaleje – oparłam głowę o szybę – to szczęście mnie przeraża
- Myśl pozytywnie – szturchną mnie Johnny – przecież gorzej być nie może
- Jesteś tego pewny? Mi się coś zdaje że Bóg lubi jak wszystkie plagi nieszczęść spadają na mnie jednego dnia – wytłumaczyłam chłopakowi – teraz gaz do dechy i jedziemy – rozkazałam mu.
- Jak chcesz – wykonał moje polecenie i ruszyliśmy. Zdenerwowana rozglądałam się dookoła w nadziei że zaraz zobaczę szkołę… Kiedy tylko zobaczyłam uczelnie poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Zaczęłam się jeszcze bardziej denerwować.
- Chyba nie jestem gotowa aby znowu tam wejść – wyszłam z pojazdu.
- Pośpieszmy się, właśnie dziewczyny wyszły z domu Kingi… wkradniemy się tam – pośpieszył mnie Johnny kierując pod dom Kingi. Przez otwarte okno byliśmy w stanie wejść do środka, rozejrzeliśmy się w poszukiwaniu czegoś podejrzanego ale nic nie widzieliśmy. Nawet nie wiemy czego szukać…
- Pati tu jest jej pokój – zawołał mnie Johnny. Pobiegłam do góry prosto do pokoju. Ściany były koloru niebieskiego, wszystko wyglądało normalnie.
- Chyba nie mamy żadnych dowodów że ona chce coś nam zrobić – szepnęłam rozglądając się po półkach. Moją uwagę przykuło kilka zdjęć leżących na szafce.
- Masz coś tam ciekawego? – podszedł do mnie Johnny.
- Nic specjalnego. Kinga z samymi chłopakami, w wszystkich kolorach świata na włosach – przeglądałam po kolei każde zdjęcie. Dojechałam do ostatniego gdzie stała z pewną osobą. Gdy tylko zobaczyłam jego twarz nie wiedziałam co zrobić. Upuściłam ramkę która się rozbiła i przytrzymałam się szafki.
- Co się stało? Pati! – brunet chwycił mnie tak abym nie zemdlała.
- Tam jest Robert… - wskazała przerażona na zdjęcie. Skąd Kinga zna osobę która chciała mnie zabić niejednokrotnie? To wszystko zaczyna być skomplikowane…  

niedziela, 20 października 2013

Casting do jednorazówki!

PRZYPOMINAM O CZĘŚCI 93 KTÓRĄ DODAŁAM WCZORAJ! ZAPRASZAM :***
Więc pewnie zastanawiacie się dlaczego jest taka nazwa, to proste! Mam zamiar napisać najbardziej wzruszająca, najbardziej słodką jednorazówką na świecie! Pomysł jest zabrany z pewniej boskiej gry przez którą płakałam z godzinę ^^
Potrzebuje głównej roli oraz postaci drugoplanowych... więc jak ktoś chce to wystarczy napisać w komentarzu:
1. Opowiedz o swojej postaci, jak ma wyglądać, jaka jest.
2. "Dlaczego mam właśnie ciebie wybrać?"
3. "Jak się stało ze trafiłaś na mojego bloga?"
4. "Co najbardziej podoba ci się w moim blogu?"

Wystarczy spełnić te punkty i tyle! Piszcze w komentarzach, oczywiście nie będę zwracać uwagi czy kogoś lubię czy nie, oraz patrzę na inteligentne odpowiedzi a nie na zabawne typu: "masz zajebistego bloga!"
Co do punktu 1: możecie dać aktorkę która odpowiada waszej postaci, oraz ma być też imię i nazwisko postaci.
Trzymam za was kciuki! Konkurs trwa do 25.10.2013r. (do piątku)... Mam nadzieje ze się zgłosicie, według mnie warto :D
Powodzenia :*

sobota, 19 października 2013

Część 93

Cześć ludzie! Mam kilka informacji dla was... dla naszego gatunku i dla każdej osoby która to czyta!
Jest szlaban jest impreza!... tsaaa znowu szlaban, ale tak szczerze bez niego byłoby nudno xD Ale jak to Technikum... "ucz się, ucz... bo klucz to klucz" :D
Teraz coś dla chętnych czytelników. Jeśli ktoś chce, lub ma czas to zapraszam na TinyChat gdzie w niedziele o godzinie 19:00 będę prowadzić konferencje z wami! (20.10.2013r.). Zapraszajcie innych rusherów, chce poznać was wszystkich! I jakbym się spóźniła kilka min to przepraszam xD
Wow Pati taka dziwna, uszanowanko, chat taki duży, niedziela taka jutrzejsza, wow, rushers tacy fajni... Pieseł moim Piesełem forever! <3
Zapraszam na kolejny, kolejny i jeszcze raz kolejny rozdział... trolololo:



- Pati wstawaj, jesteśmy przed twoim domem – obudził mnie Johnny, rozejrzałam się dookoła i faktycznie był to mój dom. Nic a nic się nie zmienił… Jednak GPS działa cuda.
- Co ja mam powiedzieć rodzicom? Że facet mnie zostawił? Że jestem w ciąży z facetem który mnie zostawił? Że zostawiłam faceta z którym jestem w ciąży bo on mnie zostawił? Że jestem zła na faceta którego zostawiłam, z którym jestem w ciąży, który mnie zostawił? Że… - chciałam coś powiedzieć jednak chłopak zasłonił mi usta.
- Przestań gadać! – kiwną głową roześmiany.
- Ale co jeśli stracę głos i już nigdy się nie odezwę? Albo jeśli złapie chorobę, stracę głos i nigdy się nie odezwę? Albo będzie epidemia, złapie chorobę, stracę głos i nigdy się nie odezwę? Albo… - znowu zaczęłam gadać kiedy chłopak ponownie zasłonił mi usta dłonią.
- Gadasz tyle aby jak najpóźniej zobaczyć się z rodzicami? – podniósł cwano brew.
- Prawdopodobnie tak już mam… - przygryzłam dolną wargę zdenerwowana i wyjrzałam przez okno – oni mnie zabiją!
- Lepiej dla mnie i świata – wysiadł z auta, przebiegł wokół niego i otworzył mi drzwi – wysiadasz z własnej woli albo użyje siły
- Chyba poproszę do drugie – zrobiłam niewinną minę i poczułam mocny ucisk w dłoni, którą chwycił Johnny. Jednym pociągnięciem wyleciałam z pojazdu stając na równe nogi.
- Zrobię ci tą przyjemność i za ciebie otworze drzwi – Johnny jeszcze raz pociągną mnie za rękę do domu. Był prawie wieczór, jednak rodziców nie widziałam w kuchni. Usłyszałam rozmowę w salonie, nerwowo kuknęliśmy przez drzwi gdy zauważyłam całą naszą rodzinę przy stole.
- Patrycja! Co tutaj robisz? – krzyknęła szczęśliwie moja mama wstając z krzesła.
- No ludzie! Naprawdę cała rodzina?! – rozstawiłam ręce załamana – idę jeść – zrezygnowana chciałam iść do kuchni kiedy Johnny pokrzyżował moje plany zatrzymując mnie.
- Tak dawno nas nie odwiedzałaś, siadaj kochanie – dodał mój tata wskazując na puste miejsca – Johnny ty też – zwrócił się do bruneta.
- Pati gdzie masz swojego piosenkarza? – zaśmiał się Piotrek. Oczywiście kochany kuzyn zawsze wiedział jak mnie dobić.
- Carlos jest w domu, i jest wszystko dobrze... wręcz normalnie – kiwną głową Johnny.
- Mogłaś z nim przyjechać – dodała moja mama pijąc herbatę.
- Ostatnio widzieliśmy twoich przyjaciół w te pamiętne święta – powiedziała ciocia Basia. Zaczynałam się denerwować tym wszystkim. Dostałam dreszczy, zrobiło mi się zimno, czułam że zaraz eksploduje przez to wszystko!
- Ona na pewno jest szczęśliwa w Los Angeles – potwierdziła to moja mama, serce podeszło mi w tej chwili do gardła i wybuchłam.
- Ja tak nie mogę! – uderzyłam pięścią w stół i nerwowo wstałam – przyznaje się do wszystkiego! Nie jest dobrze! On tego nie chciał, ale ona jest przebiegła i ja po prostu nie wiedziałam co robić, potem gadała przez telefon i uciekłam z Johnnym! Nie powinnam tego robić ale musiałam! Zaczynam myśleć że ja jestem jakaś walnięta! Chłopak mi się oświadczył, trzasnęłam w niego doniczką i to nie jest dobre! Ja się zmieniam! – powiedziałam na jednym oddechu rozglądając się na zaskoczone miny rodziny.
- A dokładniej? – spytał mój tata przestraszonym głosem.
- Jestem w ciąży! – uspokoiłam się trochę. Mój tata zaczął się dusić, mama prawie wypluła herbatę, rodzina nie wiedziała co powiedzieć, a Johnny uderzył się z dłoni w czoło.
- Może my… już pojedziemy – zaśmiała się ciocia dopijając kawę – do zobaczenia – ucałowała wszystkich i właśnie tak cała rodzina rozjechała się w kilka minut. Widząc miny rodziców zaczęłam uciekać w stronę pokoju razem z Johnny, jednak zatrzymali mnie na schodach.
- Chodź na słówko, porozmawiamy – pomachał mi tata i poszedł prosto do kuchni. Przerażona poszłam za nim, usiadłam na krześle naprzeciwko rodziców i poczekałam aż brunet do mnie dołączy.
- Nie przesłyszeliśmy się? Jesteś w ciąży? – upewniła się moja mama.
- Tak… w 2 miesiącu – powiedziałam wpatrując się w palce którymi się bawiłam.
- Dlaczego uciekłaś? – spytała moja mama. Jak zwykle idzie ona na pierwszy ogień, potem tata zacznie krzyczeć. Bawią się w tzw. „dobrego i złego glinę”.
- Przyjechała do nas Kinga, widziałam jak całuje Carlosa, załamałam się, dowiedziałam się później ze ona go naćpała, usłyszałam rozmowę jej z koleżankami i uciekliśmy aby się dowiedzieć o co chodzi. Ale jakoś mu nie mogę wybaczyć… Przepraszam ze nic nie powiedziałam o ciąży ale sama niedawno się o niej dowiedziałam – posmutniałam przez tą historię.
- Ona nie miała pewnie w planach zajść w ciążę – wskazał na mnie Johnny próbując ratować sytuacje.
- Wiesz co to są prezerwatywy? Albo tabletki antykoncepcyjne?! – warkną mój ojciec.
- Brałam je ale przez jakiś czas zapomniałam… i pow – zrobiłam minę smutnego szczeniaczka – będziesz dziadkiem
- Zabije tego idiotę! – uderzył pięścią w stół.
- Kochanie bardzo się cieszę tego powodu – kiwnęła głową moja mama nie zwracając uwagi na reakcje taty.
- Pojadę do LA i urwę mu jaja! Nie można mojej córce robić dzieci! – wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po kuchni.
- Będziecie świetnymi rodzicami – mama uśmiechnęła się szeroko.
- On sam zachowuje się jak dziecko! Do tego całuje się z inną! Ma zakaz dotykania ciebie! – tata zdenerwowany wskazał na mnie i poszedł po schodach do swojego pokoju.
- Razem z tatą bardzo się cieszymy na tą wiadomość – moja mama wstała nadal uśmiechając się szeroko i również poszła do góry. Wpatrywałam się na schody razem z Johnnym z miną… nawet nie można było opisać tej miny. Co się tutaj właściwie stało? Nawet nie wiem czy się cieszą czy nie.
- Wyśle sms do dziewczyn że jestem w Polsce – wyciągnęłam telefon z kieszeni który mi wypadł – ręce mi się trzęsą jak pijakowi
- Pamiętaj że jutro jedziemy do Poznania – Johnny podał mi telefon – musisz odpocząć
- Muszę im powiedzieć że tutaj jestem – napisałam jakoś sms i położyłam komórkę na stole – oni cały czas do mnie dzwonią i piszą
- Napisałaś tylko list, zostawiłaś Carlosa a on pewnie nie wie co się działo – kiwną głową Johnny zaczynając robić gorącą czekoladę – chcesz?
- Ale musi być słodka – wskazałam na niego ze śmiechem – i tu cię zaskoczę… po narkotykach się pamięta więcej niż po alkoholu… on pewnie wie czemu odeszłam, ale nie mógł wtedy swojego ciała kontrolować – zaczęłam jeździć palcem po stole – równie dobrze mógł mieć halucynacje i myśleć że to ja… ehhh sama nie wiem co mam myśleć! – rozstawiłam ręce zagubiona i dostałam wtedy gorącą czekoladę – dzięki że ze mną przyjechałeś
- Ty nawet nie wiesz ile razy mi pomogłaś w czasie szkoły – usiadł koło mnie – jesteś dla mnie jak siostra
- Teraz wiem że to co czułam do ciebie w czasie szkoły to nie była miłość… wole ciebie jako kumpla – napiłam się trochę czekolady.
- Jaka miłość? Chwila… co?! – spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Jesteś ładny, wolny, więc tylko rwać – wystawiłam mu język – ale nie pasujesz mi na chłopaka
- Ja nawet o tym nie myślałem ze względu na to że nie chce mieć takiej walniętej dziewczyny i tak gadatliwej – szturchną mnie w ramie.
- Taki urok – uśmiechnęłam się szeroko. Usłyszałam trzaski na korytarzu, po chwili jakieś śmiechy i do kuchni wbiegła Karolina z Lili. Miały jakieś migające okulary, kolorowe czapli, szaliki z polską, w rękach wódkę i wyglądały jakby miały iść na imprezę.
- Czas na picie! – krzyknęły podnosząc do góry wódkę i zaczynając tańczyć w miejscu.
- Nawet się ze mną nie przywitacie – przewróciłam oczami – i nie będę pić bo mam w brzuchu małą istotkę
- Zjadłaś człowieka?! – krzyknęła przerażona Karolina – oddychaj mały ludziku!
- Idiotko ona jest w ciąży – jęknęła Lili - …w ciąży? Jesteś w ciąży?! Kurwa ona jest w ciąży!!! – Lili zaczęła skakać jak opętana po kuchni – będę chrzestną!
- Ja będę! – popchnęła ją Karolina.
- Chcecie u mnie nocować? Jutro wyjeżdżam do Poznania i potrzebuje rozmowy z wami… - kiwnęłam głową z uśmiechem.
- Jasne! – oby dwie mnie przytuliły. Do naszego grupowego Misiaka dołączył jeszcze Johnny i tak przez 10 min nie mogliśmy się od siebie oderwać.

- Idę jeść – zaśmiała się Karolina otwierając lodówkę. Cała ona… i właśnie za nimi najbardziej tęskniłam.

poniedziałek, 14 października 2013

Część 92

Siema ludzie siema! Tak na wieczór dodaje rozdział który przed chwilką napisałam... wypełniam właśnie pustkę i inspiracje którą zgubiłam <3
Zamiast uczyć się na matmę to piszę... do tego jeszcze Edyp... grrrr to okropne! xD
Zapraszam na mój ask, oraz na coś w czym możecie opisać 3 słowami ^^

Tooo teraz rozdział który może trochę zaskoczyć, no i przykre rozstanie :c 



- Co oni tak długo tam robią? – warknęła Jenny czekając już ponad 2 godz na chłopaków.
- Z tego co wiem to Natalia ma narzeczonego, nie wiem jak z resztą ale żadna chłopaka ci nie odbije – kiwnęła głową Pati.
- Nawet Kinga? – podniosłam cwano brew.
- Za nią odpowiedzialności nie biorę, ale pozwalam ją zabić jakby co – uśmiechnęła się szeroko brunetka.
- Zabije ją jak chociaż na niego spojrzała – wskazała na nas wkurzona blondynka. Jeszcze chwile czekałyśmy aż usłyszałyśmy jak otwierają się drzwi wejściowe. W środku pojawił się Kendall, za nim James z Natalią i Kimi… mają szczęście że byli tylko na zakupach.
- Nosiliście ich torby? – spojrzałam krzywo na nich.
- One są straszne… zmusiły nas! – krzykną Kendall wskazując na nie.
- Nie jesteście złe że trochę ich wykorzystałyśmy? Po prostu sami zaproponowali wypad do Galerii a Kimi się uparła aby ich szantażować – założyła rękę na rękę Natalia.
- Chciałam ich tylko do fontanny rzucić… i kopną tam nisko… - uśmiechnęła się niewinnie dziewczyna.
- Nie wolno! Ja chce mieć jeszcze dzieci! – otworzyłam szeroko usta zła. Jestem pewna że moje i Jamsa dzieci będą przesłodkie.
- A reszta gdzie jest? – wtrąciła się Pati do naszej rozmowy.
- Kinga ma ciężko iść na szpilkach, a Carlos sprawdza pocztę przed domem – wskazał na drzwi James.
- Dzięki! – kiwnęła głową i poszła w stronę drzwi wyglądając przez nie co chwilę.
- Ja się tylko cieszę że Kendallowi nic nie jest – przytuliła się do niego Jenny. Postanowiłam trochę po wkurzać mojego grzywacza.
- Ja tak samo martwiłam się o niego! – podbiegłam do tulącej się parki i przytuliłam ich – tak bardzo się bałam ze cię już nie zobaczę!
- Psujesz nastrój – Jenny odepchnęła mnie od Kendalla przez co wpadłam na Jamsa.
- Mam ochotę cię puścić na ziemię – kiwną głową grzywacz.
- Nie zrobisz tego! Pomocy! – powstałam szybko na równe nogi i schowałam się za dziewczynami – on jest okropny…
- Wiemy – przytaknęła mi Kimi razem z Natalią. Usłyszeliśmy trzask drzwi przez które weszła Kinga trzymając buty w rękach oraz chwilę później Carlos… jakiś taki nieobecny.
- Stary weź rutinoskorbin, wyglądasz niewyraźnie – powiedziała Kimi.
- Tak, tak – odbił się o kanapę i poszedł do kuchni. Dziwnie się zachowuje i do tego zniknęła gdzieś Pati…

*Z punktu widzenia Pati*
Wypatrywałam niecierpliwie Carlosa, chce z nim pogadać nad imieniem dla dziecka. Mamy bardzo dużo czasu ale najchętniej przyśpieszyłabym ciąże aby już cieszyć się synkiem. Po raz kolejny spojrzałam przez szybkę w drzwiach i nie mogłam uwierzyć własnym oczom… Carlos i Kinga się całowali… Momentalnie uśmiech z twarzy mi znikną, byłam okropnie smutna i zrezygnowana uciekłam do pokoju. Łzy spływały mi po policzkach, nie miałam zamiaru ich zatrzymywać… jak on mógł mnie zdradzić! I to jeszcze z nią?!... chociaż jakby ona pierwszy raz zniszczyła mi życie.
- Pati to ty? – do mojego pokoju zapukał Johnny. Podeszłam do drzwi, leciutko je uchyliłam i wyjrzałam przez nie na bruneta. Przez moje łzy nie wiedział co powiedzieć.
- Źle się czuje – szepnęłam opierając głowę o futrynę – widziałam jak Kinga całuje się z moim szczęściem…
- Co ona zrobiła?! – Johnny wyszczerzył oczy – wiedziałem że będą z nią kłopoty… tulimy? – wystawił ręce w moją stronę.
- Muszę pogadać z jakąś dziewczyną… nie chce spać w tym samym pokoju co on – przełknęłam ślinę i wtuliłam się w bruneta. Następne co zrobiłam to kilka godzin później, wbiłam się do pokoju Jamsa i Sylwii, zobaczyłam parę leżącą w łóżku i bez pytania położyłam się między nimi chowając twarz w kołdrę.
- Przeszkadzamy ci? – zapytał James próbując wyrzucić mnie z łóżka.
- Śpię z wami, nie chce patrzeć na tego zdrajcę! – zaczęłam płakać im do poduszki – nikt mnie nie kocha!
- Pati co się stało? – pogłaskała mnie po plecach Sylwia.
- Carlos całował się z Kingą, ja nie mam zamiaru spać w tym samym pokoju co on i mam serce w kawałkach… nawet kleju nie mam! – podniosłam głowę załamana – mogę tu spać?
- Przepraszam Pati ale nie… i pobrudziłaś nam poduszkę kredką do oczu – James zrobił niewinną minkę – może przewidziało ci się
- Taka walnięta nie jestem! – udało mi się podnieść z łóżka – wychodzimy stąd… - przymrużyłam oczy i zamknęłam drzwi. Boje się tego spotkania… a jeśli on się nie przyzna? Będzie udawać  jakby nic się nie stało… ale ja tak nie umiem! Zrezygnowana wróciłam do pokoju gdzie leżał już Carlos, było mi przykro… zwłaszcza mając cały czas przed oczami ten okropny obraz. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał, leżał na łóżku wpatrując się w sufit.
- Wyjdź… idź… - szepną coś, jednak umiałam doskonale zrozumieć o co chodzi. Nie wierze że może być aż takim palantem! Zabrałam poduszkę i wyszłam z pokoju powstrzymując się od płaczu. Chyba zostałam sama z moim dzieckiem… wiedziałam że kiedyś tak będzie! Zabije tą dziewczynę prędzej czy później!
- Tak, już na pewno mu nie wybaczy… - usłyszałam znajomy głos, skierowałam się bliżej łazienki gdzie usłyszałam rozmowę Kingi po polsku – zemsta jest słodka, ona wszystko widziała, chłopaka można zabić… ją właściwie też – nie mogłam uwierzyć w to co mówi.
- Pati co ty z tą podu… - Johnny nie zdążył dokończyć ponieważ zasłoniłam mu usta.
- Kinga z kimś gada! Słuchaj! – wskazałam na drzwi przerażona.
- Wystarczyła jedna tabletka aby odleciał… dziewczyny jak on nie ćpał to bardziej zadziała. Zapłaci za wszystko co zrobiła – usłyszeliśmy jak trzasnęła pięścią w szafkę. Wystraszeni odsunęliśmy się od drzwi. Nie mogę uwierzyć w co słyszałam, ona dała Carlosowi narkotyki? Ona chce mnie zabić?... ale dlaczego? Nic dziwnego że on się z nią pocałował i zachowuje się jakby nie był sobą!
- Narkotyki? Zabijanie? Pati… co się dzieje? – szepną przerażony Johnny.
- Myślisz ze ja wiem o co chodzi? Doskonale wiesz o tej sprawie z narkotykami! Ale przecież ja bym nigdy nie dała tego Carlosowi! Ja z tym skończyłam! – rozstawiłam ręce zła.
- Czuje jakiś spisek tutaj… musimy się dowiedzieć z kim rozmawiała i o co jej chodzi – wskazał na mnie brunet.
- To akurat nie jest trudne ponieważ ona gada tylko z tymi swoimi przyjaciółkami z szkoły… wiesz gdzie one mieszkają? – zapytałam sprawdzając co chwile czy nikt nas nie podsłuchuje.
- Są w naszej szkole w Poznaniu, wybrały się tam na studia – kiwną głową.
- Musimy się od nich dowiedzieć siłą… inaczej nie wiadomo co się jeszcze stanie – zdenerwowana już nie wiedziałam co robić, nagle mózg mi się wyłączył!
- Wracamy do Polski… lecimy jeszcze dzisiaj – chwycił mnie za rękę – idź do pokoju po rzeczy, zaraz jedziemy na lotnisko
- Jasne – kiwnęłam głową potwierdzająco i pobiegłam do swojego pokoju. Zabrałam torbę i zaczęłam wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Widziałam jak ten biedak męczy się próbując zasnąć, nawet jeśli wiem że wszystko dzieje się nieświadomie to i tak mam jakiś uraz do niego. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju, zabrałam torbę, cicho wyszłam z pokoju i razem z Johnnym uciekliśmy z domu zostawiając list że muszę odejść. Pojedziemy do moich rodziców i później do Poznania aby wszystko wyjaśnić… dopiero wtedy będę mogła wrócić do LA.

czwartek, 10 października 2013

Jednorazówka - Wakacje cz.3

Cioooo tam? Nudzę się >.< ale tak bardzo, bardzo się nudzę xD
Widzę że trochę zaszokowałam poprzednią notką... ale chyba wy też mnie źle zrozumieliście. Nie jest spowodowane to wszystko brakiem weny, pomysłów, czasu... ani niczym takim. Każdy musi podjąć pewną decyzje i zrobić w życiu krok do przodu, tak samo jak mówiłam że nie kończę chwilowo z pisaniem. Notka jest na wszelki wypadek... jakbym na prawdę jednak nie mogła kiedyś wrócić.
Chce uświadomić was na czym stoję teraz ;D Albo co zamierzam... więc pamiętacie jednorazówkę wojenną? Co byście powiedzieli na kontynuacje? Jestem ciekawa co wy na to ^^
Więc teraz zapraszam na następną część jednorazówki! Tym razem skończyłam ją :D



*dzień 3*
- Wstawać dziewczyny, zaczął się nowy dzień – usłyszałam radosny pisk Pati nad moim uchem. Otworzyłam oczy, znowu okazało się że w nocy spadłam z łóżka i spałam na podłodze, przyjrzałam się uważnie skaczącej w pokoju brunetce i znowu poszłam spać.
- Piłaś z rana że tak skaczesz? – przetarła oczy blondynka cały czas ziewając.
- Nie można marnować dnia na spanie! Jest przepięknie! – szeroko się uśmiechnęła – jedziemy dziś na cmentarz!
- Możecie mnie zakopać abym spała – pomachałam rękami.
- Tutaj ludzi się przeważnie pali – powiedziała Sylwia na co wstałam na równe nogi.
- Nie dam się spalić żywcem! – wskazałam na nią przerażona.
- Ja nie dam się zakopać żywcem – Lili zrobiła niewinną minę.
- Moje dzióbki wstawać i się szykować – każdej z nas pomolestowała policzki i wyszła nadal w niesamowicie dobrym humorze.
- Przeczuwam złe moce… To będzie okres – wybuchłam śmiechem – muszę się umalować
- Czyli wyjdziemy gdzieś za 3 godziny – kiwnęła głową Sylwia.
- Umiem szybko się malować, ale na cmentarzu nie chce wyglądać okropnie – chwyciłam za tusz i zaczęłam poprawiać rzęsy.
- Dla umarlaków? Uważaj bo zabiorą cię za jednego z swoich – poklepała mnie po głowie Lili.
- Po co właściwie mamy zwiedzać jakiś cmentarz? – rozłożyłam ręce.
- Sama nie wiem po co – dodała Sylwia.
- Ja tam się cieszę! Zwiedzimy cmentarz! Może będą jakieś duuuuchy – Lili zaczęła się złowrogo śmiać na co trochę z Sylwią się wystraszyłyśmy. Nie chce zwiedzać jakiegoś nawiedzonego cmentarza! Kto to w ogóle wymyślił co?
*Z punktu widzenia Sylwii*
Byliśmy już w drodze na cmentarz. Z naszego domu do centrum Genovy jest jakieś 20km i to jazdy autostradą. Muszę przyznać że ciocia nieźle umie ścinać zakręty bo prawie byśmy przykleili się do okien.
- To tutaj – zatrzymała się ciocia przed ogromnym cmentarzem (ciekawostka: jest to cmentarz Staglieno Genua)… to jest takie wielkie?! – przyjadę za kilka godzin jak wrócę od lekarza
- Do widzenia – Josh pomachał jej zamykając drzwi – gotowe na zwiedzanie?
- Zawsze i wszędzie! – krzyknęła Pati trzymając w ręce aparat – słit focia proszę – objęła nas ramieniem i zrobiła zdjęcie – jest cudnie
- Jestem nieogarnięta ej! Wyglądam jak praszczur – warknęła Karolina.
- Usuwasz to! – wskazała na nią wściekła Lili.
- Mamy to wszystko zwiedzić? – rozejrzałam się dookoła – to jest ogromne!
- To chyba jeszcze nie wszystko – pokiwała głową Lili wchodząc jako pierwsza do środka. Zwiedzanie zaczęliśmy od placu głównego, później pokierowaliśmy się na boczne skrzydła i piętrami mieliśmy iść na samą górę… na samym początku korytarz pełen rzeźb w których są jakieś rody. Było tutaj strasznie, przeważnie pomniki pokazywały historie jak ci ludzie zginęli.
- Kupie sobie taki sam pomnik – szepnęła Pati robiąc zdjęcie każdemu pomnikowi.
- Musiałabyś sprzedać cały majątek, i oddać Josha – wskazałam na jej brata.
- Musiałaby za niego jeszcze dopłacić – szturchnęła mnie Lili z śmiechem.
- Ale wy śmieszne… aż wcale – przymrużył oczy brunet. Brakowało mi jednej osoby, spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak Karolina powoli porusza się po płytkach patrząc pod nogi.
- Wszystko dobrze? – skierowałam słowa do czerwonej.
- Nie chce chodzić bo grobach ludzi… tam są ich kawałki – pisnęła dziewczyna patrząc pod nogi. Cały korytarz ma położone płytki na podłodze pod którymi są prochy i na których wypisane są osoby które tam spoczywają.
- Myślałam że to tylko ozdoby – wystraszona Lili próbowała zejść z płytek.
- To będzie moja historia… - szepnęła Pati przyglądając się rzeźbie. Przedstawiała ona jakąś kobietę i ciemną postać. Podeszłam bliżej w ramach przeczytania historii.
- Tańcząca z śmiercią… Jest to historia osoby która umarła z tęsknoty za ukochanym – kiwnęłam głową.
- Będziecie tańczyć walca? – zaśmiała się Lili – zatańczmy śmiercio
- Zawsze i wszędzie milejdii – podbiegła do niej Karolina i zaczęły tańczyć.
- Ona tak nie zginie bo nie ma ukochanego… co nie Pati? – szturchną ją w ramie Josh. Dziewczyna wpatrywała się w rzeźbę jak zahipnotyzowana. Po chwili się otrząsnęła i pokierowaliśmy się do końca korytarza gdzie stały same pomniki, później kawałek przez drogę gdzie po schodach poszliśmy na następne piętro.
- Ciekawy zameczek… czy co to tam jest – Karolina wskazała w oddali na jakiś grobowiec.
- Komary mnie gryzą! – warknęła Pati odganiając się od komarów – to niesmaczne!
- Ich się nie je… je się zabija – wytłumaczyła jej Lili klepiąc po głowie.
- Sporo tutaj ludzi jest… ale nie wiem jak dostać się na następne piętro – zastanowił się Josh rozglądając się dookoła.
- Znajdę drogę! Poczekajcie! – klasnęła w ręce Pati i pobiegła za kilka grobowców szukać jakieś drogi. Usłyszeliśmy jakieś śmiechy, kroki i nie tylko… to dziwne.
- Powinna być tutaj jakaś mapa – założyła rękę na rękę Karolina.
- Mapa? Powaliło cię – zaśmiał się Josh na jej słowa.
- Może taka jak tutaj… - Lili wskazała na tabliczkę koło ławki. Była to mapa całego cmentarza. Josh niedowierzanie nie wiedział co powiedzieć, a my tylko wybuchliśmy śmiechem.
- Emmm… Pati gdzie jesteś? Co tam robisz? – chłopak zmienił szybko temat.
- Tutaj! – wychyliła się cała czerwona zaa rogu. Usłyszeliśmy trzask i kroki na co brunetka zaczęła się niewinnie śmiać.
- Gadałaś tam z kimś? – spytałam podejrzliwie.
- No co ty… głaskałam tylko… emmm… kota! Tak… tutaj są koty przewodniki – kiwnęła głową.
- Ukrywasz coś – wskazała na nią Lili – pokazuj co tam nasz!
- Naprawdę! To tylko kot! – Pati próbowała ją zatrzymać ale się nie udało. Lili spojrzała za brunetkę i wtedy uciekł z tego miejsca czarny kot.
- To kiciuś! – uśmiechnęła się szeroko Karolina.
- I właśnie kot poprowadził mnie do schodów, chodźcie – machnęła ręką brunetka i skierowała nas dalej po schodach. Byliśmy już w etapie ulicy gdy usłyszeliśmy trąbienie, przerażeniu odwróciliśmy się i zobaczyliśmy jadący na nas autobus! Szybko odsunęliśmy się ustępując drogę.
- Co robi na cmentarzu autobus?! – wskazała na jadący pojazd Lili.
- Może przewożą nim zwłoki – wzruszyła ramionami Karolina.
- Zobacz czy twojego mózgu nie przewożą – poklepał ją po głowie Josh.
- To był autobus widmo… uuuu – zaśmiała się Pati – idziemy?
- Jasne… - wzięłam głęboki wdech i poszliśmy dalej. Dopiero po jakiś 2 godzinach wyszliśmy ledwo z cmentarza. Jeszcze chwilę i wykończyliby mnie na śmierć! Chociaż umarłabym na miejscu… Wystarczyło tylko czekać na ciocię która szybko po nas przyjechała.
*Z punktu widzenia Pati*
Wypad na cmentarz był najlepszym wypadem na świecie! Cały czas chodził za nami Carlos i kiedy była tylko okazja to rozmawialiśmy tak aby nikt tego nie widział. Jest on zbyt kochany… Namówiłam go aby jutro tak samo jak my jechał na port do sąsiedniego miasta. Obiecał mi również że pozna mnie z swoimi przyjaciółmi. Na pamiątkę zrobiłam z nim zdjęcie które chyba ustawie jako tapetę w komórce… A jak mogę opisać wycieczkę po cmentarzu? Mój kot przewodnik wymiata!
*dzień 4*

Dzisiaj będzie najlepszy dzień życia! Josh źle się czuje! Jedziemy same z dziewczynami do Portofino i galerii w Genovie na zakupy! Modliłam się cały dzień o to… dzisiaj bez problemu mogę spotkać się z Carlosem.
- Gotowe do wyjazdu? Dalej, dalej, dalej! – poganiałam ubierające się dziewczyny.
- Nie pali się! – powiedziała Lili zakładając bluzkę.
- Nie krzycz bo będę się jąkać – wystawiła mi język Karolina malując rzęsy.
- Też masz coś mi do powiedzenia? – zwróciłam się do Sylwii która jadła śniadanie. Pokiwała przecząco głową i wróciła do jedzenia.
Uszykowane wsiadłyśmy do autobusu który zawiózł nas prosto do portu. Już z drogi widziałam że to jest przepiękne miejsce! Te statki, kolorowe budynki, i przepiękny widok. Nic dziwnego że wiele znanych osób tutaj przyjeżdża. Rozglądałam się dookoła idąc spokojnie po kamienistej uliczce razem z dziewczynami.
- Albo mi się zdaje albo zakochałam się… - pisnęła Lili podbiegając do morza – stateczku wyjdź za mnie!
- Taki możecie mi kupić na urodziny – wskazałam na statek widząc znudzone miny dziewczyn – ewentualnie większy… jeju – przewróciłam oczami i pognałam dalej.
- Za to ja się chyba zakochałam w czymś innym – poklepała mnie po plecach Sylwia wskazując na grupkę chłopaków przed nami.
- Włoskie ciacha! – zatarła ręce Karolina – biorę wszystkich!
- Chwila… - przyjrzałam się uważniej – Carlos! – pomachałam chłopakowi który na mój widok od razu do mnie podbiegł i mocno przytulił. Nie widziałam go niecały dzień a już tęskniłam za nim.
- Latynosik – zaczęła się kiwać Karolina na boki – ale Josh mówił że żadnych Latynosów!
- Kto to? – spytała podejrzliwie Lili.
- Dziewczyny to Carlos, Carlos to Karolina, Lili i Sylwia… pomógł mi od uciekającego stanika i pilnował moich cycków – wystawiłam im język z śmiechem.
- Cześć dziewczyny – pomachał im niewinnie chłopak – chce wam przedstawić moich przyjaciół – zawołał resztę grupy – to jest Kendall, Logan i James… to właśnie Pati – wskazał na mnie.
- Przez ciebie ten biedak nie śpi po nocach… cześć – powitał mnie jako pierwszy blondyn a potem wszyscy z wszystkimi się przywitali.
- Nie jesteście Włochami… - podniosła cwano brew Sylwia.
- Po czym zauważyłaś? Bo braku języka włoskiego i tych spalonych skór? – zaśmiał się James. Wszyscy zaczęli się ze sobą świetnie dogadywać, mi za to nie dawała spokoju myśl co się stanie jak mój braciszek o wszystkim się dowie. Poczułam czyjąś dłoń na swojej, i osoba pociągnęła mnie trochę dalej od reszty… tak był to Carlos. Zaprowadził mnie poprzez schody na balkon gdzie można było podziwiać morze. Było pełno kwiatów, różnych drzew, przepiękne widoki, w oddali ścieżka do jakiegoś kościoła i my… aż brak słów.
- Mógłbym tu zamieszkać – usiadł na murku razem ze mną.
- Akurat miejsce to mi się podoba… jak z jakiegoś filmu… takie słodkie i romantyczne jak w śnie – kiwnęłam głową.
- Jakoś wole z tobą rozmawiać tak na żywo a nie na facebooku… nawet jeśli znamy się krótko – chwycił mnie za dłoń.
- Niestety mam ten problem z bratem… wiesz o tym. Trzeba postarać się spotykać w tajemnicy – spojrzałam na niego smutno.
- Dzisiaj wieczorem raczej odpada… a jutro gdzie będziecie? – spytał uśmiechnięty.
- W Pizie – powiedziałam na co chłopak mocno mnie przytulił z szczęścia – domyślam się ze nie tylko my tam będziemy
- Nie poddam się tak łatwo bez walki… - podniósł cwano brew do góry. Nastała taka krępująca cisza której nikt nie chciał przerywać… Wpatrywałam się raz w morze a raz na niego. Chłopak zaciągną mnie znowu w jakieś tajemnicze miejsce. Moim oczom ukazała się wysoka ściana na której było pełno kartek i kłódek.
- Co to jest? – spytałam przyglądając się uważnie kartkom.
- Słyszałaś może o słynnej ścianie Julii w Veronie? Trochę daleko jest od nas… ale tutaj też może być – chłopak wyciągną z kieszeni kartkę i pisak.
- Przecież to ściana dla zakochanych… - spojrzałam na niego rozbawiona.
- Na taki dobry początek – napisał na kartce „Pati” i podał mi pisak – pomożesz?
- Pewnie – zabrałam pisak i napisałam „Carlos”. Dodaliśmy do tego „+” i powiesiliśmy na ścianie wśród innych kartek.
- Czujesz się jakoś inaczej? – chwycił mnie za rękę wpatrując się w naszą kartkę.
- Jestem szczęśliwa… dzięki – uśmiechnęłam się szeroko tuląc do niego. Musieliśmy w końcu wrócić do reszty która jadła lody, co innego można robić w Włoszech.
- Gdzie zniknęliście? – zaśmiał się Logan jedząc lody.
- Byliśmy zwiedzać kościół – wzruszył ramionami Carlos.
- Nie chcieliśmy wam przeszkadzać – wystawiłam im język rozbawiona. Speszyłam trochę resztę bo nagle dziewczyny chciały uciekać do galerii. Pożegnałam się z chłopakami i modliłam się aby następny taki wypad był już jutro.
*Z punktu widzenia Lili*
Czas na zakupy! Mam zamiar zakupywać sobie ubrania które tutaj będą tańsze, są bardziej wytrzymałe i będą w Polsce dopiero za kilka miesięcy. Każda z dziewczyn była nastawiona na coś innego, szczególnie Karolina która miała wielkie polowanie na wszystkie legginsy świata.
- Nie mówiłaś nic o tym chłopaku… - szepnęłam do Pati.
- Mówiłam wam że była taka szczęśliwa bo jest zakochana! Ale jak zwykle nie miałam racji – wkurzyła się Karolina na nas.
- Nie jestem zakochana – wystawiła nam język – poznałam go na plaży, a wiadomo jak to Josh… wolałam nic nie mówić – wzruszyła ramionami – to jest ten sam chłopak co wtedy nas śledził…
- No i jest Latynosem! Tylko rwać! – klepnęła ją w plecy Sylwia – masz okazje!
- Gdzie!? Na legginsy?! Kupie je wszystkie! – krzyknęła Karolina rozglądając się dookoła.
- Jak w pokemonach – zaśmiałam się – znajdę bluzkę z czaszką
- Skoro już tu jesteśmy… pójdziemy? – wskazała Pati błagalnie na salon gier.
- Chcesz tracić na to kasę? – podniosła brew Sylwia.
- Można je wydać na ciuchy – skrzyżowała ręce Karolina.
- Chodźmy pograć! Będzie super! – zabrałam dziewczyny do środka. Zauważyłyśmy różne maszyny do gier, były niesamowite! Okazało się że wygrywa się bilety które można wymienić na jakieś zabawki.
- W co gramy? – spytała Karolina rozglądając się dookoła.
- W kosza… - zabrałam 1eur i wrzuciłam do maszyny. Zaczęłam grać razem z Karoliną ale nam nie wychodziło, potem z Sylwia i też było kiepsko… zabrała się za to Pati razem ze mną i udało zdobyć nam się 60 punktów!
- Pfff dałabym radę tyle samo zdobyć sama – Karolina poprawiła sobie włosy.
- Zajmij się czymś innym – kiwnęłam głową rozbawiona. Każda z nas rozdzieliła się aby zdobyć jakieś bilety. Postanowiłam wziąć udział w wyścigu! Jeśli dobrze pójdzie wygram sobie jakąś maskotkę. Udało mi się ukradkiem zauważyć Pati chodzącą z misiem, żegnała się chyba z Carlosem. To takie słodkie.
- Bum bum bum! Wypadek! – krzyknęła mi do ucha Karolina – i samochód do naprawy! Masz ubezpieczony?
- Dzięki za wystraszenie – przymrużyłam oczy – skąd masz tyle biletów – zamarłam widząc reklamówkę pełną tych biletów
- Dostałam od jakiś chłopaków – uśmiechnęła się szeroko – ciacha
- To nie sprawiedliwe – zrezygnowana uderzyłam w kierownice od gry. Razem z Pati i Sylwią uzbierałyśmy na lizaki a Karolina dostała różowego jednorożca. Nie rozumiem jak mogli jej oddać bilety… ale spróbuj zrozumieć ją. Byłyśmy jeszcze na zakupach aż nie musiałyśmy wracać do domu.