Strony

sobota, 23 listopada 2013

Część 97

Witam ludzie po tygodniu nieobecności! Nie pisałam od jakiegoś czasu, nie komentowałam u was ani nic... nie dlatego że mam sporo nauki, poprawiania czy mało czasu... po prostu nie chciałam pisać. Nie byłam zajęta, miałam dużo wolnego czasu... ale nie pisałam i koniec. Trzeba zrozumieć ze rozdziały z przymusu są nie do czytania.
Zbliża się 70tyś wejść, z tej okazji będzie notka... ale spóźniona. I nie dla tego że nie mam pomysłu, nie mam czasu czy mam dużo nauki... bo tak nie jest. Dlatego że nie chce mi się kończyć jednorazówki :P Na prawdę jakoś odechciało mi sie pisania, czytania itd... itd...
Więc zebrałam siły z dzisiejszego dnia i napisałam nowy rozdział! :D Zapraszam!:



Siedziałam na parapecie i obserwowałam przepiękne niebo, lśniące gwiazdy oraz pełnie księżyca. Wszyscy w pokoju spali, Karolina coś mówiła przez sen, Lili natomiast biła się z myślami… dosłownie. Szarpała rękami i raz po raz uderzyła w dłoń Johnnego która zwidywała z łóżka. Nie mogłam tej nocy spać, cały czas po mojej głowie chodziły myśli, nie wiedziałam co dalej robić.
Miłość, takie proste słowo a takie trudne do zrealizowania i zrozumienia. Jemu na mnie zależy, to ze mną jest problem. Najwyraźniej to ja nie znam prawdziwego znaczenia tego słowa. W tych czasach miłość nie jest odbierana tak jak powinna. Udajemy, jesteśmy zaślepieni, oddalibyśmy życie za tą osobę… teraz mogę wreszcie zrozumieć czym jest to prawdziwe uczucie. Nie ważne czy ta osoba kupuje ci drogie rzeczy, szepcze czułe słówka, namiętnie całuje, czy nawet zrobiłaby dla ciebie wszystko. Miłość wiąże się z zaufaniem, szczerością, przyjaźnią. Takiej osoby nigdy nie powinniśmy mieć dość, zawsze można mówić o wszystkim i być szczerym. Miłość jest tym samym czym przyjaźń, też darzymy osobę uczuciem i zaufaniem. Właśnie tego mi brakuje… przyjaźni z nim. Jeszcze wcześniej kiedy nie byliśmy razem traktowałam go całkowicie inaczej, teraz nie mogłabym mu o niczym ważniejszym powiedzieć. W miłości kłótnie są inne niż w przyjaźni, jeśli ukochana osoba zrobi coś źle, jest to koniec świata… zrywanie, szarpanina, łzy. Jeśli przyjaciel coś złego by zrobił, od razu wybaczamy sobie i wszystko jest jak wcześniej. On doskonale wie co to prawdziwa miłość, ja okłamywałam się całe życie tym że również o tym wiem. Najpierw trzeba kogoś poznać i się zaprzyjaźnić, zanim dojdzie do miłości. Czułe słówka tylko zaślepiają prawdziwe znaczenie, nie można pokochać osoby którą znamy od kilku miesięcy.
Chwyciłam za komórkę, wybiłam jego numer… nie mogłam się zmusić do naciśnięcia zielonej słuchawki. Wiem że on nie zawinił, ja po prostu nie umiem przyznawać się do błędów, działam zbyt pochopnie. Jestem pewna że dla niego byłabym w stanie pozbyć się wszystkich moich wad, nawet jeśli on umie je zignorować. Nie jestem gotowa na miłość.
- Nie śpisz? – szepnęła Lili podnosząc głowę.
- Nie mogę… - cały czas wpatrywałam się w jego numer.
- Dręczy cię to wszystko? Uwierz mi że wszystko się ułoży – uśmiechnęła się leciutko blondynka.
- Nie chce go traktować inaczej jak innych, chce abyśmy znowu mogli być przyjaciółmi – westchnęłam głośno.
- Nawet z własnym chłopakiem można się przyjaźnić – wystawiła mi język.
- On o tym wie, ale ja niestety nie – oparłam głowę o okno – traktuje wszystko zbyt szybko, od razu chciałabym ślub, spędzić z nim całe życie… skoro chce to zrobić to po co się śpieszyć? Po ślubie wszystko będzie takie same. Oszukiwałam się, uczyłam innych co to prawdziwe uczucie… teraz wiem że tylko on to rozumie – zamknęłam oczy.
- Wiem ze teraz wszyscy udają tą perfekcyjną miłość, ale wasza jest inna – podeszła do mnie blondynka – traktujecie siebie jak przyjaciół
- To dlaczego tutaj siedzę a nie jestem z nim? – po moim policzku spłynęła łza. Jeśli byłabym pewna uczuć, wybaczyłabym mu. Jeśli byłabym pewna tego związku, nie siedziałabym na parapecie i nie płakała.
- Prześpij się z tym, jutro będzie lepiej – przytuliła mnie leciutko i wróciła do spania. Zrobiłam dokładnie to samo co ona.
Następnego dnia wszyscy obudzili się w dobrych humorach, każdy był gotowy aby jak najlepiej spędzić ten dzień, każdy byłby w stanie zrobić wszystko… ja znowu myślałam o wszystkim.
- Gdybym występowała w Trudnych Sprawach to na pewno nie grałabym tak sztucznie – Karolina przymrużyła oczy oglądając telewizje – do tego mam lepsze włosy
- Takie problemy mamy codziennie – zaśmiała się Lili.
- Od kiedy mąż cię zdradził a córka chce wsadzić cię do wiezienia? – Johnny podniósł zdziwiony brew.
- Dlaczego ja nie jestem chrzestną?! – zasłoniłam ręką usta udając zaskoczoną.
- Nie mam z kim mieć dzieci – wystawiła mi język blondynka.
- Spełnimy twoje marzenie! – Karolina wskazała na Lili – zostaniesz Lili!
- Moje marzenia wreszcie się spełnią! – dziewczyna zaczęła udawać zachwyconą.
- Czy pragniesz wyścigów?! – usłyszeliśmy krzyk w telewizji w czasie reklam.
- Tak! – krzyknęła Lili wpatrując się bardziej w telewizor.
- Ja chciałbym dolewkę kawy – wskazał na kubek Johhny.
- Siedź cicho! – blondynka dosłownie rzuciła się na niego aby był cicho. Razem wylądowali na podłodze a ona nadal wpatrywała się w TV.
- Kochasz motory?! – znowu usłyszeliśmy głos w reklamie.
- Tak, tak, taaak! – Lili zaczęła skakać i piszczeć.
- To mamy dla ciebie idealną pracę! Zgłoś się do nas aby zostać rajdowcem! Poszukujemy właśnie ciebie!
- Mnie…? – dziewczyna zaczęła bujać się na boki wskazują na siebie.
- Ale to jeszcze nie wszystko… będziesz podróżować po całym świecie! Wyślij tylko filmik jak jeździsz i czekaj na odpowiedz! – reklama się skończyła.
- Coraz głupsze są te reklamy – Karolina upiła trochę kawy z swojego kubka.
- Możesz ze mnie zejść? – spytał Johnny nadal leżąc na podłodze.
- Marzenia… marzenia.. właśnie! Lili spełnimy twoje marzenie! Zapiszemy cię! – wskazałam na blondynkę – pokażemy jaka jesteś dobra i zwiedzisz cały świat!
- Pomożecie mi? Serio? Serio, serio, serio?! – otworzyła szeroko usta i zaczęła piszczeć.
- Od tego są przyjaciele – wystawiła jej język Karolina.
- I umierający człowiek na podłodze! – krzykną Johhny.
- Idziemy po twój motor i kręcimy! – uśmiechnęłam się szeroko.
- Taaaa motor… to może być trochę trudne – zrobiła niewinną minkę.
- Miesiąc temu go rozbiła – dodała Karolina znowu pijąc kawę.
- Ile tego pijesz?! – wrzasnęłam na nią.
- Spokojnie, dopiero trzecia szklanka – wzruszyła ramionami czerwona.
- A mi nawet drugiej nie chcecie dać! I dlaczego Lili nadal na mnie siedzisz?! – Johnny zaczął się już rzucać na tej podłodze, ale blondynka nawet nie zwracała na niego uwagi.
- Cały czas zbieram na nowy, ale za każdym razem jestem zmuszona wydać te pieniądze – na twarzy Lili pojawił się smutek.
- Na kosmetyki, kebaby, różne słodycze – zaczęła wymieniać Karolina nadal pijąc kawę.
- Przestań już pić tyle tej kawy! – zabrałam jej kubek.
- Wcale na to nie wydaje kasy… może trochę – uśmiechnęła się niewinnie – chciałabym jeździć w wyścigach
- Zejdź ze mnie! – Johhny zaczął wymachiwać jej rekami przed oczami.
- Złożymy się na twój motor wszyscy – puściła jej oczko czerwona znowu pijąc kawę.
- Oddawaj mój kubek! – zabrałam swoją własność – gorzej niż w zoo
- Mi to mówisz? – podniosła zdziwiona brew Karolina pijąc kawę z kubka Lili.
- Serio zrobilibyście to dla mnie? Kocham was! – dziewczyna wstała z Johnnego i mocno nas przytuliła – jesteście najlepsze!
- Od tego są przyjaciele – również ją przytuliłam.
- Wolność! – Johhny podniósł się i chwycił za kubek – wreszcie kawa!
W ostateczności wybraliśmy się do sklepu w poszukiwaniu idealnego pojazdu dla Lili. Było to naprawdę bardzo trudne dla tak niezdecydowanej osoby… w ostateczności znaleźliśmy motor idealny! Złączyłyśmy nasze oszczędności i teraz możemy pomóc naszej kochanej blondynce pomóc zostać zawodowcem! Wystarczy tylko wiara w siebie dzięki przyjaźni! A co do mnie i Carlosa… chyba znam idealne rozwiązanie.

sobota, 16 listopada 2013

Jednorazówka - I tak zaczyna się muzyczna przygoda... Cz.1


Hai ludzie! To jest jednorazówka, napisana wspólnie z Domi! Dopiero 1 część z nie wiadomo ilu... więcej nie mamy jeszcze ponieważ każda musi się uczyć i ciężko z pisaniem.
Ostatnio trochę opuściłam się w pisaniu... ok trochę to mało powiedziane. Gomene i obiecuje że spróbuje się zabrać za siebie. Ostatnio wciągnęło mnie Anime ^.^ Nie myślcie sobie że to tylko zboczone japońskie bajeczki, akurat ta jest z sercem <3 Możliwe że kiedyś napisałabym jednorazówkę Anime i pokazałabym wam że to najlepsze bajki na świecie!
Bez przedłużania.... tam tam tam Yōkoso!


Całe szaleństwo zaczyna się od czasu gdy wielkiej sławy Gustavo Rock odkrywa nowy talent muzyki pop.  Proponuje on kontrakt jednak warunkiem jest przeprowadzka do LA. Dwie 17-letnie dziewczyny z Polski: Domi Bednarek i Alex Majewska, które miały zupełnie różne charaktery. Domi, jest wysoką brunetką o niebieskich oczach. Jej styl przypomina gotyk, ale z zachowania często taka nie jest. Kocha zabawę, motocykle, szaleństwo, słucha rocka i rapu. Łatwo ją wkurzyć i jest bardzo kochliwa, oraz agresywna. Natomiast Alex jest osobą bardzo pozytywną, zachowuje się jak mała dziewczynka, kocha szczęście, radość, śmiech, oraz wszystkim słodzi. Jej styl jest kolorowy i radosny, okazuje to również przez czerwone włosy.
Dziewczyny wstawiły cover piosenki „Give it up” kilka dni temu. Zrobiła ona wielkie wrażenie w Internecie. Wytwórnie płytowe szybko zainteresowały się tym talentem, jednak dziewczyny odrzucały wszystkie propozycje. W ostateczności Gustavo przekonał je, i tak właśnie znalazły się w LA.
~*~
*Z punktu widzenia Domi*
Znajdujemy się właśnie przy basenie hotelowym w Palm Woods. Alex cały czas gra na swoim głupim dżojstiku. Doprowadza mnie tym do szału! W końcu się wkurzę i wyrzucę jej to do wody… a uwierzcie mi, jestem w stanie to zrobić.
- Alex… - szturchnęłam dziewczynę.
- Nie teraz - mruknęła - ...jeszcze jeden level i będę mistrzem!
- O jeden level za dużo! - wyszarpałam jej zabawkę i wyrzuciłam za siebie. Po chwili usłyszałyśmy krzyk i głośny plusk.
- Nie tylko nie moja gra! - dziewczyna pobiegła w stronę basenu i kucnęła wpatrując się w wodę. Nagle z basenu wynurzyła się czwórka chłopaków.
- To chyba twoje - wykrztusił jakiś Latynos. Podeszłam do nich i złapałam Alex za kaptur - Alex, dlaczego to w nich rzuciłaś? Wystarczyło zagadać.
- Co? Przecież to ty… 
- Siedzisz cicho, albo wyrzucę ci wszystkie gry… - zrobiłam szatański uśmieszek i wepchnęłam ją do basenu na jednego z chłopców.
- To było chamskie - spojrzał na mnie jakiś blondyn.
- Nikt nie powiedział, że to będzie miłe - puściłam mu oczko. Nawet słodki jest, jeśli ktoś lubi idiotów…
- Chodźmy do pokoju. Muszę się przebrać - mruknęła Alex będąc na ramionach Latynosa.
- Możemy was oprowadzić - zaproponowali chłopacy - Tak wgl. to Ja jestem Carlos – uśmiechnął się - …a to są James, Kendall i Logan. Jesteśmy Big Time Rush.
- Na zdrowie - wyszczerzyła się Alex.
- Ja jestem Domi, a ta czerwona to Alex - podaliśmy sobie ręce.
- A jeśli można zapytać to co takie ślicznotki jak wy tu robią? – zapytał James.
- Nie Interesuj się młody. Pogadamy jak będziecie sławni - chwyciłam Alex za rękę i zaczęłam prowadzić do pokoju.
- Paaaa… - czerwona zaczęła im machać na pożegnanie. Znalazłyśmy się w apartamencie, popchnęłam Alex na łóżko i spojrzałam na nią groźnie.
- Co ty wyrabiasz? – podniosłam zdziwiona brew.
- Oni są tacy słodcy… - pisnęła dziewczyna kołysząc się na boki.
- Wolałabym umrzeć niż chodzić z którymś z nich – przewróciłam oczami.
- Żaden by cię nie chciał – wystawiła mi język poprawiając swoje włosy.
- Założymy się? Wybierz mi któregoś, a go zdobędę – zacisnęłam pięści pewna siebie.
- Czekaj, zrobimy losowanie – czerwona podbiegła do okna z butem, zamknęła oczy i wyrzuciła go na zewnątrz. Właśnie wtedy ten blondyn oberwał w głowę i znowu wpadł do basenu.
- Kendall? – zaśmiałam się widząc tą akcje.
- Będziesz chodzić z Kendallem! – pisnęła Alex uśmiechając się szeroko. Tak właśnie zostałam zmuszona do następnego związku, dziękuje ci Alex. Do końca dnia musiałyśmy się rozpakować, oraz przygotować do szkoły… znowu.
*Z punktu widzenia Alex*
Następnego dnia zostałyśmy zmuszone iść do szkoły Rock Records gdzie mamy być w klasie z jakimś innym jego zespołem. Przed lekcją rozmawiałyśmy z naszym nowym menadżerem, wydawał się naprawdę bardzo miły. Powiedział że jego „pieski” będą nas uczyć… aż się boje.
- To wasza klasa – Gustavo otworzył drzwi gdzie znajdowały się 4 ławki… i chłopacy z Palm Woods – pieski to wasze nowe koleżanki! Macie być mili! – krzykną do zaskoczonych chłopaków.
- To wróćmy do lekcji – powiedział nauczyciel wskazując na ławki.
- Mamy z nimi się uczyć? – warknęła Domi – my mamy się uczyć?!
- Z którym mogę siedzieć? – podniosłam rękę do góry.
- Biorę Kendalla! – Domi szybko usiadła koło blondyna – no cześć
- No pa – wystraszony spojrzał na nią – domagam się zmiany ławki!
- Alex siadaj ze mną – pokiwał do mnie James pokazując na miejsce obok. Zabrałam moją różową torbę i kierowałam się w stronę wybranej ławki, kiedy potknęłam się o jakąś torbę i wylądowałam na kolanach Latynosa uderzając przez przypadek Kendalla w głowę swoją nogą.
- Ile razy jeszcze mnie uderzysz? – blondyn zaczął masować się wkurzony po głowie.
- Przepraszam – pisnęłam i założyłam kask Carlosa – tylko nie bij mocno
- Nie rozmawiać tylko słuchać! – krzykną nauczyciel. Szybko usiadłam na miejscu obok Latynosa i zaczęłam udawać że piszę w zeszycie.
- To Kendall co robisz po szkole? – szepnęła Domi próbując poderwać Kendalla.
- Unikam cię – zasłonił się ręką – nie lubię chamskich dziewczyn
- Sam jesteś chamski – przewróciła oczami zakładając rękę na rękę. Kiedy tylko nauczyciel odwrócił się do tablicy, cicho wyciągnęłam konsole i zaczęłam grać w niedokończoną grę.
- Lubisz gry? – zapytał Carlos przyglądając się w urządzenie.
- Nie mów do mnie, gram – zasłoniłam mu usta ręką nie odrywając się od konsoli.
- Panno Majewsko… co pani robi? – przede mną staną nauczyciel – oddaj wszystkie gry – wyciągną w moją stronę rękę. Podałam mu urządzenie, wyciągnęłam dwie konsole z kurtki, z kieszeni od sukienki oraz z 10 z torby kładąc wszystko na ławkę.
- Prowadzisz sklep z grami? – Logan trochę był zaskoczony moją ilością gier.
- Jeszcze jedna – podeszłam do Domi i wyciągnęłam z jej kaptura konsole – przepraszam – zrobiłam minę smutnego pieska.
- Alex… czemu trzymasz konsole w moich ubraniach? – powiedziała Domi.
- Z tego samego powodu dla którego ty trzymasz w mojej torbie nożyczki – wystawiłam jej język siadając na miejscu – nudzi mi się…
- On mnie chyba nie lubi – Domi odezwała się do mnie po polsku. Właśnie wtedy nauczyciel był wezwany do dyrektora Rock i byliśmy sami w klasie.
- Pokaż się z lepszej strony – uśmiechnęłam się leciutko.
- Mam się rozebrać? – otworzyła zaskoczona usta – nigdy!
- Mi odpowiada taka klasa, a Carlos jest słodki – pogłaskałam go po głowie.
- One chyba mnie obgadują – oburzył się Latynos.
- Przestańcie wymyślać jakieś dziwne słowa – James trochę nic nie ogarną – mózg mnie boli przez was!
- Zamknij się – krzyknęłyśmy jednocześnie do niego. Chłopak tak się wystraszył że aż spadł z krzesła.
- Mówi dyrektor Rock, dziewczyny są proszone do gabinetu – usłyszałyśmy głos naszego menadżera w głośniku. Zabrałyśmy torby i wyszłyśmy szczęśliwe z klasy, nie wiem dlaczego ale kojarzyłam Gustavo… ale nie wiem skąd.
- O co chodzi? – uśmiechnęłam się wchodząc do studia.
- Musicie stworzyć jakiś nowy utwór – powiedział stanowczo.
- Na kiedy? – spojrzała na niego Domi.
- Najlepiej na dziś wieczór, jak skończycie macie dać koncert przy basenie
- Dlaczego tak szybko?! – zrobiłyśmy wielkie oczy.
- Chce żebyście szybko się zaaklimatyzowały w nowym otoczeniu. Jeśli chłopcy są niemili to wszystko mi zgłaszajcie. Całe studio jest do waszej dyspozycji, daje wam czas do wieczora. Macie tutaj wszystko czego potrzebujecie: jedzenie, picie, czyste kartki, instrumenty
- A toaleta? – zerwała się Domi.
- Jest tutaj – pokazał nam jakieś drzwi – miłej pracy – zniknął i zamkną drzwi na klucz.
- To bardziej przypomina wiezienie – Domi złapała za gitara i podłączyła ją do wzmacniacza – czas rozwalić tą budę! – zaczęła mocno szarpać za struny.
- Moje uszy! – pisnęłam i skuliłam się na podłodze.
- Mam nadzieje że żyjesz bo sama tego nie napisze… - kucnęła przy mnie brunetka.
- Potrzebuje gier! Jak gram przychodzą mi najlepsze pomysły! – szepnęłam smutna. Wtedy zobaczyłyśmy piłkarzyki! Od razu pobiegłyśmy w nie zagrać.
Bawiłyśmy się przez 4 godz. Nie miałyśmy żadnego pomysłu na piosenkę. Chodziłam po całym studiu i szukałam jakichkolwiek inspiracji. Moją uwagę przykuło zdjęcie powieszone na jednej z ścian. Na fotografii był Gustavo i… mój ojciec?! Ale co on robi z Gustavo na jednym zdjęciu?! Przypatrywałam się chwilę i poczułam ze ktoś łapie mnie za ramie.
- Co tutaj robisz? – odwróciłam się za siebie i zobaczyłam Gustavo.
- Skąd masz to zdjęcie? – wskazałam na ścianę.
- Nie powinno cię to obchodzić. Wracaj do pracy! – pognał mnie do pokoju.
- Ale to jest mój ojciec! – krzyknęłam za nim. Natychmiast odwrócił się w moją stronę.
- Ta.. A..Al…Alex? – podszedł do mnie i zaczął mi się bardziej przyglądać.
- Co pan robi? Mogę wiedzieć co to wszystko znaczy?! – podeszłam do zdjęcia.
- To jest mój brat…
- Co?! Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
- Kilka lat temu pokłóciliśmy się o majątek… i od tej pory za sobą nie rozmawiamy… - wytłumaczył mi mężczyzna. Jak mógł mi o tym nie powiedzieć? To przecież mój wujek. Najbliższa rodzina o której nie miałam pojęcia że istnieje…

niedziela, 10 listopada 2013

Część 96

Jestem na gali EMA! Pozdrawiam was wszystkich i wypatrujcie się mnie na widowni! Możliwe że zdobędę jakąś nagrodę <3 Pragnę tego!
Ludzie pamiętać że jeśli chcecie gadać to piszcie na fejsie... serio bardzo kocham z wami rozmawiać bo dajecie mi wenę i siłę do następnych rozdziałów ^^
Chyba tyle... miłego jutrzejszego 11 listopada! Boooo toooo dzień niepodleeegłości! :D I to kojarzy mi się z czymś innym... 

Zapraszam do czytania! 


Przyjaciele to bardzo ważne osoby które pomimo kłopotów nigdy cię nie zostawią, mogłam to potwierdzić poprzez dzień w galerii który zakończył się sukcesem, chociaż nie do końca.
- Widzicie go gdzieś? – szepnęła Karolina chowając się jak cała reszta za kwiatkiem.
- Głupia ochrona… przecież nic nie zrobiłyśmy! – warknęła Lili rozglądając się dookoła.
- Zostawiłyście butelkę na parkingu, mogli pomyśleć ze to bomba – jękną zmęczony już Johnny.
- Może go przekupimy – uśmiechnęła się szeroko Karolina.
- Dziewczyny… ochrona zrobi mi coś jak powiem że ją kocham? – podniosłam rękę do góry szczęśliwa.
- Przytul się do niego i wyznaj miłość – wybuchła śmiechem Lili.
- Panie ochroniarzu! Kocham pana! Jest pan najlepszy i powinien pan dostać awans! – zaczęłam wymachiwać do mężczyzny który chodził za nami krok w krok. Uśmiechną się szeroko, pomachał mi i odszedł. Fajnie być znowu miłym i kochanym… jak znam życie znowu będę wszystkim słodzić, ale to chyba najlepsze w tym wszystkim.
- Szczęściara… jak zawsze – przytuliła mnie Karolina.
- I te jej przeczucia – Johnny zaczął maltretować moje włosy – możemy już wracać?
- Tak jest – zasalutowałam i z uśmiechem pokierowałam się w stronę drzwi. Widząc znowu uśmiech innych na twarzach sprawiał że czułam się jak najpotężniejsza osoba na świecie. Byłam szczęśliwa tym że mogę kogoś uszczęśliwić. Będę się starać aby ludzie nie byli smutni, nie chce krzywdzić… chce naprawić całe życie, relacje z przyjaciółmi i przekaże to wszystko mojemu dziecku, niech nie robi tej głupoty co ja, będzie dzielne.
- Możemy nocować u ciebie dzisiaj? – spytała Karolina wpatrując się we mnie, kiedy właśnie byliśmy w drodze do domu.
- Musicie zostać! Ja was teraz nie wypuszczę… Będzie super! – zaśmiałam się szukając numeru do mojego wuja. Kiedy tylko znalazłam od razu do niego zadzwoniłam, muszę się kilku rzeczy dowiedzieć.
- Hallo? – odezwał się mężczyzna w słuchawce.
- Jonny potrzebuje pomocy! Pamiętasz Roberta? Zobacz czy nie jest on powiązany z Kingą Pawlik – powiedziałam na jednym oddechu.
- Jest to jego siostra… nie wiedziałaś? – zapytał zdziwiony wuja.
- Oni są rodzeństwem!? Ona jest w moim domu razem z resztą! – krzyknęłam zdenerwowana.
- Jeśli masz z nimi kontakt każ im uciekać… inaczej będzie źle. Resztę danych wyślę ci na pocztę – Jonny się rozłączył. Oni są rodzeństwem? Przecież to nie miało sensu… chociaż kto to wie. Ona pewnie doskonale wiedziała że pracowałam dla jej brata, wkurzyła się i dlatego była dla mnie chamska… była w każdym miejscu gdzie ja, na każdej wycieczce. Nie byłam pewna co robić, zadzwonię do nich i o wszystkim powiem, ale jak Kinga jest na podsłuchu? Nie mogę tak po prostu tego zostawić.
- Jest źle? – spytał Johnny spoglądając raz na drogę raz na mnie.
- Chyba bardziej niewiarygodne… to rodzeństwo – szepnęłam gdy dziewczyny z tyłu zaczęły krzyczeć.
- Wiedziałam ze jej nie warto ufać! – powiedziała Lili – takim się nie ufa!
- Od kiedy ona miała brata… - zastanowiła się Karolina.
- Widocznie miała, a my jesteśmy w kropce – zaczęłam pisać wiadomość do reszty. Aby było bezpiecznie to wysłałam wiadomość że jestem w Polsce. Ona może tutaj przyjechać i ich zostawić, ja sobie dam z nią radę.
Dojechaliśmy do domu trochę zdenerwowani, ta cała akcja zaczyna trochę nas przerastać. Nie wiem czy chce narażać dziewczyny na bezpieczeństwo, ale wiem że one mi pomogą jeśli będę potrzebować pomocy. Postanowiłam przejść się do kuchni i zrobić herbatę, usłyszałam trzaski… mogłam się wszystkiego spodziewać więc powoli odwróciłam się do tyłu.
- Mistrzem w skradaniu nie jesteś – założyłam rękę na rękę widząc blondynkę z nożem w ręce. Kinga jednak wcześniej się domyśliła ze jestem w Polsce.
- Trzeba było mi nie uciekać – zaczęła się do mnie przybliżać – zabiłaś mojego brata
- Zasłużył na to, był zły tak samo jak ty… - przymrużyłam oczy – nic nie zrobiłaś reszcie?
- Twój kochany chłopak trochę ciężko miał przyjąć dużą dawkę narkotyków… - zaśmiała się niewinnie – odkryli kim jestem, Kendall trochę ucierpiał z raną od noża… ale trochę słaba była. James ma skręconą kostkę… Vai podbite oko jak się nie mylę. Ale za to Jenny jest w śpiączce… Natalia i Kimi uciekły… ale ciebie tak nie zostawię bez zemsty – kiedy wymieniała wszystkich po kolei myślałam ze zaraz się na nią rzucę! Jak ona mogła im  coś takiego zrobić?!
- Jesteś normalna?! Mogłaś ich zabić! – warknęłam trochę się odsuwając.
- Chciałam ich zabić… ale jakoś wole ciebie. Trzeba było słuchać mojego brata, przez was porywała go policja, to wszystko wasza wina – popchnęła mnie tak mocno że upadłam na ziemie. Poczułam ból w ręce, nie byłam w stanie się podnieść, byłam bezsilna.
- Uśmiechnij się, może zaraz będziesz w lepszym świecie – leciutko się uśmiechnęła. Byłam gotowa przyjąć cios z noża, jeszcze nigdy tak bardzo się nie bałam. Za Kingą jednak pojawił się Johnny który w wielkim stylu przywalił jej z deski. Dziewczyna upadła na ziemię a brunet pomógł mi wstać.
- Mówiłam że to ona – w kuchni pojawiła się Lili – pozwoliłam mu ciebie uratować… niech się czuje jak bohater
- Nic ci nie jest Pati! – krzyknęła Karolina podbiegając do mnie.
- Spokojnie… tylko ręka… boli – jęknęłam zwijając się z bólu – brzuch – szepnęłam siadając na podłodze i głęboko oddychając.
- Wezwać karetkę… Pati! – szturchnęła mnie Lili – Pati powiedz coś! – wszystko zaczęło mi wirować. Poczułam chwilowy ból który na szczęście przeszedł.
- Chyba mam rękę złamaną – szepnęłam zauważając że nie mogę za nic poruszyć ręką – już jest ok…
- Jeśli coś się zacznie dziać to mów, mogłaś poronić – przytulił mnie Johnny.
- Wezwijcie wuja… niech ją zabierze – podałam im komórkę. Czekałam chwilę kiedy wreszcie przyjechali po Kingę, zabrali ją i moje problemy znikły. Musiałam i tak pojechać do lekarza ponieważ ból ręki za nic nie chciał mi minąć.
- Ręka jest tylko zwichnięta i stłuczona… ale musisz ją oszczędzać – wytłumaczył mi lekarz owijając rękę.
- A co z dzieckiem? – spytałam troskliwie patrząc na brzuch.
- Nic mu nie jest, ale nie możesz się przemęczać – poklepał mnie po głowie – co panienka w ogóle robi w Polsce?
- Wie Pan… tak wyszło – uśmiechnęłam się leciutko – skąd Pan wie kim jestem?
- Głupie pytanie, jest pani sławna jako dziewczyna jednego z BTR, jako była piosenkarka… fani nie zapominają – dodał lekarz wypisując coś. Możliwe że przez cały czas śledzą mnie paparazzi a ja nawet o tym nie wiem, czy to prawda aby mogło resztę interesować jeszcze moje życie. Wyszłam z gabinetu gdzie zobaczyłam wystraszoną resztę, mieli w rekach moją komórkę gdzie było z 20 połączeń oraz wiadomości od każdego z LA.
- Jak się czujesz? – spytała Lili troskliwie.
- Nie jest złamana, a dziecko czuje się spoko… - wyszczerzyłam się do nich – jestem niepokonana!
- Czyli wracasz do LA? – Johnny objął mnie leciutko.
- Wrócę za jakiś czas… jakoś mi się tam nie spieszy – wzruszyłam ramionami – chce wracać do domu i odpocząć
- Chociaż powiedz reszcie że jest ok – Karolina wskazała na komórkę. Zabrałam ją do ręki, wybrałam numer najbardziej zaufanej osoby czyli Logana i czekałam na połączenie.
- Pati! Ty żyjesz! – krzyknął do słuchawki.
- Dziękuje że we mnie wierzysz… powiedz reszcie ze wkrótce przyjadę, ale nie teraz – wyjaśniłam mu – muszę odpocząć i przemyśleć wszystko
- A co z Kingą? – spytał zdenerwowany.
- Mam nadzieje że jej już nigdy nie zobaczę – szepnęłam zła. Takiej osoby jak ona to nie życzę nikomu aby spotkał… to jest okropne. Jak jedna osoba może zniszczyć życie.

piątek, 8 listopada 2013

Część 95

Normalny dzień... normalny dzień... ból oka! <3 Wiem odbija mi... ale szczerze mówiąc ten rozdział mnie zmienił, jest to dziwne... ale czuje się odnowiona.
Widzicie te reklamy na całym blogu, wiem wkurzające... a jak ktoś nie widzi to wyłączyć to coś od reklam! Więc jak widzicie... są reklamy xD Zachęcam do klikania w nie... dzięki temu zarobie na blogu!... nie bieście tego za coś samolubnego... po prostu chce zarobić na nowy monitor. Na moim cały czas pojawia się niebieska ramka na środku monitora... i nic nie widać -.-' Oraz dzięki temu będę hodować alpaki i na urodziny dostanę bluzkę BTR <3
Co do jednorazówki na którą był casting to pisze ją!... mam już 2 strony... i chyba będzie ich z 50 T.T Nie wiem czy napiszę to tak szybko xD trzymajcie kciuki czy coś... dajcie wenę! <3
Zapraszam na rozdział w którym... jest jakiś morał, serio pisanie tego mnie zmieniło, zobaczymy czy was też inaczej nastawi :D



Wpatrywałam się w to zdjęcie jeszcze kilka minut, cały czas miałam szpiega w szkole, nic dziwnego że później Robert wiedział zbyt dużo o mnie. Bez powodu ona nie przyjechała do LA… ona chce zemsty.
- Ktoś tu idzie – szepną Johnny słysząc trzaski na dole – chodź – pociągną mnie za rękę do szafy gdzie się schowaliśmy. Tak jak przypuszczałam były to przyjaciółki Kingi. Chodziły po domu i rozmawiały przez telefon.
- Jak to jej nie ma? Uciekła? – podniosła zdziwiona brew brunetka – a co zrobisz z resztą?... zabijesz? – zaśmiała się niewinnie – równie dobrze jak chcesz tylko jej możesz wysłać wiadomość że jak nie przyjedzie to zabijesz resztę… - przewróciła oczami – chciałaś ją zabić to zabij – rozłączyła się i zaczęła rozmawiać z drugą dziewczyną. Jest to coraz ciekawsze… wszystko zamienia się w wielki znak zapytania. Razem z Johnnym wyszliśmy z szafy i cicho wyszliśmy z pokoju przez okno. Byłam wkurzona… byłbym w stanie rozwalić wszystko po drodze! Zawsze mam tak że nie panuje nad emocjami, jestem słaba psychicznie… ale jest tak zawsze jak martwię się o innych, wtedy bardziej ich krzywdzę. Czasami ludzie po prostu wiedzą kiedy mnie dobić, znajdą taki tydzień gdy wszystkie problemy spadają na mnie… wtedy jestem bezsilna.
- Nie wiesz co zrobić? – przytulił mnie Johnny. Wybuchłam wtedy płaczem, nie mogłam się powstrzymać od tego aby krzyczeć. Martwiłam się o nich, wiedziałam  że coś się stanie a ja tak po prostu odeszłam. Jestem beznadziejna… odeszłam z zazdrości… następna cecha która przechodzi z pokolenia na pokolenie… zazdrość. Byłabym w stanie nakrzyczeć na osobę na której mi zależy z czystej zazdrości… ale kto by się do tego przyznał. Nie lubię krytyki, ale w zamian tego sama siebie krytykuje. Jest to chyba jakiś manewr na to że staram się nikogo nie obrażać, w zamian tego siebie uważam za nic wartą osobę.
- Co ja mam zrobić? Nie chce widzieć jego, ani nikogo! – schowałam twarz w dłonie.
- Nic ci nie zrobili… zrozum że to jej wina – powiedział spokojnie Johnny.
- Ja tego nie umiem zrozumieć! Nie wiem dlaczego! Może jestem jakaś tempa, może mój mózg nie chce tego zrozumieć! Równie dobrze mogę mieć zawaloną psychikę przez to wszystko co kiedyś robiłam!... od narkotyków nie da się wyczyścić… zawsze zostawiają ślad w psychice… potem ją łamią i niszczą – wzięłam głęboki wdech powstrzymują się dalej od płaczu.
- Dasz im wygrać nad twoim ciałem? – podniósł zdziwiony brew.
- One już dawno wygrały… ja jestem na zawsze ich niewolnikiem, jeśli już mam zaburzony organizm tego nigdy nie wyleczę – wsiadłam do auta mocno trzaskając drzwiami. Kiedy byłam młoda nie myślałam o tym że będę w przyszłości mieć takie problemy… na początku było fajne, potem przestałam kontrolować wszystko. Nie mogłam się na niczym skupić, przestałam cokolwiek rozumieć, wszystko wydawało się jak przez mgłę… złe emocje się nasilały… teraz muszę z tym żyć.
- Jedzmy do dziewczyn – Johnny zajął miejsce kierowcy i ruszyliśmy.
- Nie wiem czy mamy wracać do stanów… wolałabym aby to ona tutaj przyjechała – kiwnęłam głową.
- Dowiemy się czegoś o tym wszystkim i zastanowimy się co możemy zrobić – chłopak zatrzymał się na światłach – przecież nie pozwolimy aby cokolwiek złego wam zrobiła
- Chyba ja złego zrobiłam… gdyby nie ja to by nie przyjechała – szepnęłam smutna.
- Przestaniesz już wreszcie?! – zatrzymał się gwałtownie chłopak na jakieś polnej dróżce – cały czas obwiniasz siebie! Potem wszyscy mają dość wysłuchiwania wiecznego marudzenia! Dobra… może i masz trochę z tym problemy przez to wszystko! Może i łatwo cie teraz zranić, myślisz że to wszystko nie jest realne, masz wrażenie że życie to jeden koszmar! Ale jak było wcześniej… byłaś fajną, otwartą dziewczyną… zmieniłaś się – zaczął na mnie krzyczeć.
- Czuje się jak ktoś inny… - spojrzałam na niego wystraszona.
- Ale jesteś tą samą osobą! Wydaje ci się to przez narkotyki! Nigdy nie byłaś kimś innym! Pati obudź się wreszcie z  tych halucynacji! Zacznij żyć! Uwolnij wreszcie prawdziwą Patrycję! – zaczął mną szarpać. Byłam w rozsypce… ja cały czas żyje w iluzji. Nie jestem w prawdziwym życiu… jestem uwięziona w swoim ciele jak niewolnik.
- Przepraszam… ja… ja chce się uwolnić. Obiecuje że będę walczyć… że obudzę się z snu – otarłam łzy i jeszcze raz mocno go przytuliłam. Niby po tych wszystkich narkotykach, alkoholu i paleniu tytoniu czujemy się jak nowo narodzeni, wszystkie co w nas najlepsze rośnie w siłę!... tylko z czasem nasze dobre cechy znikają zastawiając te złe… wtedy bierzemy tego coraz więcej aby na kilka godzin poczuć się dobrze. Nasze zachowanie również się pogarsza chociaż myślimy że robimy dobrze… właśnie tak można być niewolnikiem własnego ciała, tak można stracić wszystko… tak można się zniszczyć.
Dojechaliśmy do galerii, weszliśmy do środka i rozglądałyśmy się za dziewczynami. Po krótkim czasie znalazłam je w sklepie z kosmetykami. Pobiegłam jak najszybciej mogłam, rzuciłam się na nie tuląc jednocześnie i piszczałam jak najgłośniej mogłam.
- Kocham was! Kocham, kocham, kocham! Jesteście najlepsze, bez was byłabym nikim! Cieszę się że was poznałam i zawsze będę was kochać! – krzyczałam na cały sklep. Nie zwracałam uwagi czy ktoś to słyszy czy nie, niech inni widzą jakie mam super przyjaciółki!
- Odwala ci? – zapytała Lili zaskoczona moim zachowaniem.
- Pati wróciła… - zaśmiał się Johnny stając koło mnie – wystarczyło trochę na nią nakrzyczeć
- Zawsze to działa, trochę popłacze, pomyślę i… tęskniłam za tym uczuciem – uśmiechnęłam się znowu wycierając łzy.
- Patuś – przytuliły mnie dziewczyny.
- Nawet nie wiesz jak tego nam brakowało… będziemy częściej krzyczeć na ciebie – zaśmiała się Karolina.
- Trzeba mieć do ciebie cierpliwość – pokręciła głową Lili.
- Teraz nic dziwnego że mam „anielską cierpliwość”… bo sama z sobą nie dałabym rady – uśmiechnęłam się szeroko – więc… zakupy coś?
- Czytasz mi w myślach! Chcemy zakupów! – podniosła rękę do góry Karolina.
- Chcemy pieniędzy i broni palnej! – dodała Lili robiąc to samo co Karolina.
- Nie mamy kasy ani pozwolenia na broń… - zaśmiał się Johhny.
- Mów za siebie – wyciągnęłam kartę kredytową – może i w szkole nic nie robiłam… ale wiem jak się oszczędza – wystawiłam mu język – może i trochę nielegalnie…
- Można jaśniej? – zapytała Lili podnosząc brew.
- Więc gdy było się niepełnoletnią podawałam się za pełnoletnią aby zarobić trochę… ale i tak prędzej czy później byłabym pełnoletnia! Teraz jestem! – uśmiechnęłam się szeroko – nic mi nie zrobili, żyje… a jasne że żyje!
- Moja krew – przytuliła mnie Lili.
- Czy tylko ja jestem tutaj jako jedyny normalny? – zapytał Johnny patrząc załamany na nas.
- Jesteśmy normalne! – tupnęły nogą złe dziewczyny.
- Kocham być z wami nienormalna… - pisnęłam – kocham ciebie gościu w zielonej kurtce!... człowieku jest sierpień! Czemu masz kurtkę?! – krzyknęłam do jakiegoś chłopaka.
- Reklamuje sklep sportu zimowego – ściągną okulary – ale też ciebie kocham!
- High5 ziooom – przybiłam z nim piątkę – macie tam damskie kurtki?
- Nie mów że chcesz… - Johnny nie zdążył dokończyć zdania a ja już pobiegłam do sklepu, kupiłam pomarańczową, bardzo rasistą kurtkę, po czym wróciłam do reszty.
- Dlaczego on ma czuć się samotny? Też chciałam kurtkę – ściągnęłam okulary do jazdy na nartach, poprawiłam czapeczkę zimową i zaczęłam wymachiwać kijami – jedziemy na podbój sklepów!
- Chyba zapomniałaś nart – kiwnęła głową rozbawiona Lili.
- Zapomniała panienka sanek z sklepu – podbiegł ten chłopak i wręczył mi sanki – do zobaczenia! – pomachał mi i poszedł z powrotem rozdawać ulotki.
- Nie umiem jeździć na nartach… a sanki są słodkie! – wskazałam na pojazd z uśmiechem.
- Też chce takie! – krzyknęła Karolina oglądając je z każdej strony.
- Z wami gdzieś iść… - pokiwał głową Johnny.
- Pamiątka na całe życie – Lili pstryknęła nam wspólne zdjęcie które pojawiło się na facebooku. Trzeba pamiętać aby każdy dzień traktować jakby był ostatnim… a z przyjaciółmi można zapewnić że każdy dzień będzie niezapomniany!