Strony

środa, 30 stycznia 2013

Część 48

Ludzie kocham was!... chyba użyłam kiedyś takiego powitania... Darujmy sobie to witam, dzień dobry, siema i inne rzeczy... Kocham was!
Myślałam że rozdział mi wyjdzie lepiej a tu bum... jednak się myliłam xD Ciężko pisać na matematyce na kartce rozdziały, nie mam czasuuuu... xD Pomysł taki pierwszy lepszy który może nawet nie jedna osoba użyła... jeśli tak to sorka xD Rozdział trochę krótki i też sorka xd
Dokładnie 27 stycznia przeżyłam szoku! Najpierw strasznie się starałam aby dziennie było 100 wejść, później aby było 200 a wtedy jednego dnia miałam aż 316 wejść! Dla mnie to strasznie dużo i bardzo się starałam aby do tylu doszło!... szczerze nie spodziewałam się... dziennie mam powyżej 100 wejść więc w ogóle jestem jakaś nieogarnięta xD
Ten miesiąc jeszcze się nie skończył ale na tą chwile mam 3.583 wejść... wiem że do 4.000 nie dobije ale to dla mnie też jest wielki szok bo nie sądziłam że w ogóle ten blog do tylu dobije! Dziękuje! :*
Koniec nudów i jedziemy z tym rozdziałem... Wooohoo!:



Nie mogłem uwierzyć że mi odmówiła. Tak bardzo mnie znienawidziła że odrzuciła zaręczyny. To boli bardziej niż fakt że chce mnie zabić.
- Nie chcesz? – zapytałem zdziwiony.
- Nie słyszysz człowieku? Nie kocham cię – zaśmiała się a ja poczułem jakby mi serce pękło. Spojrzałem na nią i nagle usłyszałem hałas, przez dym nic nie było widać. Pati zaczęła się rozglądać kiedy nagle ktoś od tyłu kopną ją w głowę która jej odleciała O_O Reszta ciała zaczęła się trząść i upadła na ziemie. Spanikowany schowałem pudełko do kieszeni i wstałem.
- Jebane roboty – warknęła dziewczyna która rozwaliła tego robota. Była to Pati! Mam nadzieje że ta prawdziwa.
- Pati? – spojrzałem na dziewczynę która była posiniaczona, miała podarte ubrania.
- Carlos! – wtuliła się we mnie i podleciały jej łzy – co ty tu robisz? - zapytała patrząc mi w oczy.
- Przyszedłem po ciebie – szepnąłem, tak to była ta prawdziwa, ja to czułem.
- Przepraszam cię, zrobiłam awanturę, ja… nie mogę bez ciebie żyć – popłynęły jej łzy a ja zbliżyłem się do niej i wtopiłem swoje usta w jej. Przeżyła tak dużo i jeszcze się obwinia, to moja wina a nie jej. Długo nie mogłem się od niej oderwać, bałem się ze jak tylko to zrobię to znowu się rozstaniemy.
- Połkniesz się – zaśmiała się Vai patrząc na nas.
- Vai co ty tu robisz?! – spojrzałem na nią zdziwiony.
- Nie chciało mi się tam siedzieć, widzę że Pati się znalazła ^^ A gdzie ten pedał? – rozejrzała się.
- Uderzyłam go w głowę z pistoletu i zemdlał, strażnicy mnie gonili ale im uciekłam, zostawiłam Lukasa i muszę po niego wrócić. Jeszcze nie wiedziałam że mają robota który wygląda jak ja – kopnęła tego robota wkurzona.
- To co robimy? – zapytała Sylwia przychodząc z całą resztą.
- Mam pewien pomysł – uśmiechnęła się cwano.


*Z punktu widzenia Jamsa*

- Szefie znaleźliśmy ich! – powiedziałem przebrany jako strażnik. Prowadziłem Carlosa i Pati, popchnąłem przed tego Roberta.
- A ty to kto? – podniósł brew.
- Nie pamięta Pan swojego pracownika? – zaśmiałem się niewinnie.
- Ty już mi nie uciekniesz, widzę że robot nie spisał się. Miał wejść na twoje miejsce i zabić twoich przyjaciół – poklepał Pati po głowie. Reszta miała za zadanie zakraść się i spróbować otworzyć celę kiedy my go jakoś zajmiemy. Mam nadzieje że się uda bo inaczej po nas.
- Zabijemy tego twojego kochasia na twoich oczach, dla zabawy – zaśmiał się.
- Nawet nie próbuj! – warknęła zła Pati.
- Nie rozdzielisz nas… - szepnął Carlos.
- Jak mądry się znalazł… Zobaczymy czy będziesz taki z flakami na wierzchu – powiedział Robert.
- Głupi jesteś! – krzyknęła Vai która szybko zasłoniła usta. Robert odwrócił się i zauważył jak reszta otworzyła cele z Lukasem i stali jak wryci. Robert chwycił za spluwę i zaczął w nich celować.
- Vai musiałaś się odzywać! – krzyknęła Sylwia.
- Głupoty gadał! – jęknęła niebieska.
- Teraz nas zabije, zadowolona? – zapytał Kendall.
- No miło było was poznać, nawet fajnie było tutaj żyć – zacisną oczy Logan.
- Zaraz zginiecie – podszedł do nich Robert.
- Nie! Zostaw moją dziewczynę i przyjaciół! – krzyknąłem i wtedy zrozumiałem że mogłem siedzieć cicho. Robert chwycił mnie za ubrania i zaciągną do reszty, przytuliłem szybko do siebie Sylwie i spojrzałem na Roberta wściekły.
- Chyba wam się nie udało – wzruszył rękami nadal w nas celując.
- No jestem ciekawa co z nami zrobisz – założyła rękę na rękę Vai. Robert zrobił cwaną minę, podszedł do Carlosa i przystawił mu pistolet do głowy.
- Zabije najpierw go… - uśmiechną się.
- Teraz to nasz koniec – szepnęła Sylwia wtulając się bardziej we mnie. Usłyszeliśmy huk a Robert upadł na ziemię. Za nim stała Pati trzymając pistolet w rękach, strzeliła do niego… prosto w głowę… Wokół Roberta pojawiła się wielka plama krwi… on nie żyje.
- Wow… też chce go zabić! Gnij pedale! – Vai uderzyła zwłoki w brzuch – i co mi zrobisz?!
- Pati? – zapytał Carlos patrząc na nią przerażony.
- Ja… nie chciałam… musiałam to zrobić… nie pozwolę aby skrzywdził was, zwłaszcza ciebie – upuściła pistolet i zaczęła płakać.
- Dobrze zrobiłaś – kiwną głową Lukas.
- Ona go zabiła? – wskazała na nią Sylwia i po chwili zemdlała. Szybko ją chwyciłem i zabrałem na ręce tuląc ją do siebie i całując w policzek.
- Z wrażenia aż padła – wybuchła śmiechem Vai.
- Chodź do domu skarbie – szepnął Carlos podchodząc do Pati i podając jej rękę.
- Jestem okropna… jak teraz możesz mnie kochać? – błagalnie spojrzała na niego.
- Bo żyć bez ciebie nie mogę – wzruszył ramionami.
- Chyba że cię zabije to nie będziesz i tak żyć – zaśmiała się Vai.
- Weź to nie jest śmieszne – przymrużył oczy Logan.
- To czemu się uśmiechasz? – zapytał się Kendall.
- Z grzeczności – Logan wystawił mu język.
- Dziękuje – uśmiechnęła się niebieska.
- Wracajcie a my się resztą zajmiemy – powiedział Jonny podchodząc do nas – jak to się stało Lukas że broni zapomniałeś?
- Eeeee… - zastanowił się – matko ale głupi jestem – wyciągnął z kieszeni spluwę – na śmierć zapomniałem!
- No dzięki… - przymrużyła oczy Pati.
- Sorka – zrobił niewinną minę.
- Jestem z was dumny Pati, Lukas. Daliście mu radę i nie potrzebowaliście pomocy. Teraz jestem pewny że nadajecie się do nas – uśmiechną się Jonny.
- Do was czyli? – spojrzał podejrzanie Kendall.
- Wujek ma tajną organizacje która pomaga takim osobą jak my, a my pomagamy innym – odpowiedziała Pati.
- A skoro lubię broń, bić się i te pączki co są w agencji to chętnie pójdę! – krzyknął Lukas.
- Też chce! Zbieście mnie pliss!!! – zaczęła skakać Vai.
- Ja tam wole automat z gorącą czekoladą… - założyła rękę na rękę Pati – dobrze że to już koniec
- Alleluja wracamy już! – krzyknąłem i wyniosłem Sylwie z tego budynku, te zwłoki były brrr…

*Z punktu widzenia Pati*

Jak się cieszę że to już koniec! Robert zabity, wróciłam do Carlosa, wszyscy mi wybaczyli. Lukas po tej akcji stwierdził że wyjeżdża do Londynu bo ma dość tego kraju, ponoć sami zboczeńcy… taaa miły xD
Lili i Karolina mi przebaczyły ale musiałam im obiecać że zabiorę je do LA po szkole. Już niedługo wakacje i wreszcie skończę szkołę, wyprowadzę się na stałe do Los Angeles. Nareszcie się wszystko układa. Zapomniałam o najciekawszej rzeczy, Kendall nasz majestro pokazał nam taki ciekawy filmik gdzie Logan i Vai królowali jako disco maniacy. Niby to ja śpiewam Disco ale oni dopiero wymiatają. Kiedy jednak była scena pocałunku speszeni uciekli do pokoi, nie licząc że Vai rozwaliła mi doniczkę. Lecą na siebie no ale nasza niebieska wariatka ma chłopaka. Zostawili mnie teraz w Polsce abym spokojnie mogła wszystko ułożyć, oczywiście Carlos nie chciał wyjeżdżać ponieważ się o mnie bał, kochany jest. Obiecałam im że będę mówić prawdę, oddałam torbę z tymi narkotykami… teraz już nie mam nic do ukrycia.

niedziela, 27 stycznia 2013

Cześć 47

Witam ludzie! Dzisiaj z rana ponieważ już wstałam i mi się strasznieee nudziło xD Zanim zaczniemy mam kilka ważnych ogłoszeń dla mnie i całego świata xD
1. Pobijamy rekordy! Taaaak właśnie 25 pobiłam aż 3 rekordy na blogu... na najwięcej komentarzy pod postem, na ilość wejść jednego dnia no i pobiłam rekord wejść w miesiącu!
Możliwe że dobije do 3.000 wejść! Może to dla niektórych mało ale nie dla mnie xD Bardzo dziękuje ^^
Rekord dnia wynosi - 246 wejść :D
Rekord komentarzy pod notką to - 33 komentarzy!
Rekord miesiąca teraz wynosi - 2.927 w tamtym miesiącu było 2.531 :D

2. Znów korzystam z twittera! Dawno tego nie robiłam jednak trochę posiedziałam i nauczyłam się xD Jestem debilem i z wszystkiego korzystać nie umiem... jeśli ktoś chce to zapraszam @MissPati125
3. Kłótnia pod rozdziałem 45 była ostra... wiem że powinnam się odezwać ale jak Sylwia mówiła ja nienawidzę kłótni, wolałam nic nie robić ponieważ szkoda mi słów na takie zachowanie. Dziękuje wszystkim którzy mnie wspierali i bronili! Kocham was najbardziej na świecie ♥
4. Co byście powiedzieli jakbym napisała jednorazówkę? Taką jak większość ludzi, jakieś dziewczyny, chłopacy, akcja... macie pomysł o kim może być moja pierwsza jednorazówka?
5. Thx za mega miłe komentarze którymi rozweselacie mnie jakbym dostała 1.000.000$ nawet bardziej mnie rozweselacie nimi xD Staram się też komentować, teraz na bieżąco na wszystkich bloga które kocham! Jeśli zapomniałam skomentować to przepraszam poprawie sie!
6. Mam coraz więcej wejść na bloga co mnie strasznie cieszy! Już niedługo 14.000 wejść czego nigdy sie nie spodziewałam xD Komentarzy ogólnie też jest sporo bo 588 Jesteście boscy!!! :D
7. Jeszcze wczoraj miałam dziwną akcje, gdzieś po 23:00 kiedy siedziałam na twitterze chciałam napisać do jednego z chłopaków, był tylko Carlos ale ta menda mnie nie zauważyła! Przez przypadek skomentowałam post który należał do Sydney - psa Carlosa, no i mi odpowiedziała xD Pies Carlosa mnie kocha a on nie xD Przyznaje się że mi odbijało bo było później i teraz sama się zastanawiam co pisałam. Chcecie się pośmiać to czytajcie *klik*.
Koniec przynudzania zapraszam na rozdział którym będzie wszytko wyjaśnione... i zabijecie mnie xD


- Jak to uciekł! Przecież go zamknęliście! Nie może… - krzyknęłam rozdrażniona.
- Uspokój się i najlepiej nigdzie nie wychodź dla bezpieczeństwa, on jeszcze chce was złapać – rozłączył się i spojrzałam w komórkę. Zdenerwowałam się, kopnęłam w bramę i poszłam pod dom. Oni są pewnie w środku… nie mogę się tam pokazać. Weszłam do garażu, otworzyłam szafkę i wyciągnęłam rzecz której miałam się już dawno pozbyć… zwyczajny mały pistolet. Dlaczego go mam? Trochę długa historia aby ją teraz wyjaśnić… wsiadłam na motor siostry, założyłam kask i pojechałam w miejsce gdzie był sygnał. Wiem że miałam nic nie robić jednak to moja wina i muszę coś z tym zrobić. Robert jest niebezpieczny i może go zabić… dam sobie z nim radę… znowu. Zsiadłam z motoru, rozejrzałam się i weszłam do środka jakiegoś budynku. Zobaczyłam kraty a w środku Lukasa który na mój widok zerwał się na równe nogi.
- Pati uciekaj! – krzyknął jednak nic nie zdążyłam zrobić. Poczułam ból głowy i upadłam na ziemię.
*2 godziny później*
Otworzyłam oczy i zauważyłam przed sobą kraty. Strasznie bolała mnie głowa z której zaczęła lekko lecieć krew. Rozejrzałam się i zobaczyłam Lukasa który siedział obok patrząc przed siebie. Byliśmy zamknięci za kratami i pilnowani przez jakiś gości.
- Matko moja głowa – szepnęłam a chłopak momentalnie spojrzał na mnie.
- Ciesz się że cie nie zabił tak na dzień dobry – jęknął opierając się o ścianę.
- Czemu tutaj siedzisz? – również oparłam się o ścianę.
- Kiedy wczoraj wyszedłem z domu podjechał samochód i zaciągnęli mnie do środka. Nie byłem w stanie z nimi walczyć przez te rany – szepnął.
- Przepraszam za to… - jęknęłam ocierając łzy.
- Był zazdrosny i tyle, w końcu twój chłopak – wzruszył rękami.
- Już nie mój chłopak… - spojrzałam w podłogę.
- Rozstałaś się z nim? – zrobił wielkie oczy.
- Mhm – kiwnęłam głową – Lili i Karolina nie chcą mnie znać, reszta jest zła bo znaleźli narkotyki których się nie pozbyłam, nie mam co się pokazywać ludziom bo wszyscy są wkurzeni – poleciały mi łzy i spojrzałam w górę. Taaa moje życie w tym właśnie momencie jest beznadziejne.
- Zginiemy tutaj – powiedział Lukas.
- Pocieszyłeś mnie teraz, w ogóle co on chce od nas? – podniosłam brew.
- Zemsty… za to co stało się 5 lat temu, za okradzenie go – wzruszył rękami. Czas wszystko wytłumaczyć co nie?
To wszystko stało się z 5 lat temu. Miałam 15 lat i chodziłam do 3 kl. Gimnazjum. Zawsze do szkoły chodziłam z Lilką jednak ona była chora i wyjątkowo poszłam z Lukasem, który chodził do liceum, jednak zawsze mijał moją szkołę po drodze. Przechodziliśmy przez park kiedy jakiś gości podał nam worek i uciekł, był wystraszony tak samo jak my. W środku były narkotyki, skręty, tabletki, proszki, strzykawki… wszystko! Zamiast pójść do szkoły zaciekawieniu spróbowaliśmy tych narkotyków aż w końcu się uzależniliśmy. Mężczyzna chciał odzyskać narkotyki i próbował nas zabić, nie zrobił tego ponieważ obiecaliśmy że odzyskamy te narkotyki. Zaczęliśmy kraść, mierzyć się z innymi, ciągle ćpaliśmy… na końcu zaczęłam chodzić z Lukasem. Pewnego dnia, był to początek sierpnia mężczyzna chciał się nas pozbyć mówiąc że nie ma z nas pożytku… tym mężczyzną był właśnie Robert. Uratował nas Jonny razem z swoją organizacją do której chciał nas przyjąć. Udało nam się okraść Roberta zabierając mu cały towar… te tabletki w szafie właśnie były jego. Kiedy byliśmy już bezpieczni nadal nie mogliśmy się od uzależnić … próbowali wszystkiego jednak nic się nie udawało, mogliśmy nie przeżyć. Lukas zerwał ze mną mówiąc że mnie nie kocha, wtedy postanowiłam wyjechać do Poznania i zacząć wszystko od nowa. Właśnie tam wszystko się zaczęło, moje drugie życie.
Za głupoty z przeszłości będę musiała zapłacić i to prawdopodobnie śmiercią. Zginę razem z Lukasem przez tego potwora przez którego to wszystko się zaczęło.
- Moja słodka Pati i kochany Lukas, jak miło widzieć moich ulubieńców – zaśmiał się Robert. Miałam ochotę się na niego rzucić.
- Nawet nas tak nie nazywaj! – warknął Lukas.
- Jak tam u twojego chłopaka słonko? Brzuszek boli? – zmienił głos i zaczął gadać jak do małego dziecka.
- Zaraz w ryj dostaniesz! – stanęłam przy kratach i próbowałam go dosięgnąć.
- Nie staraj się nawet. Widzę że masz dużo energii i dobrze, przydacie mi się – uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie będziemy nic kraść – koło mnie stanął Lukas i opluł Roberta. Dobrze zrobił, polać mu!
- Pożałujesz tego gówniarzu… - warknął Robert i popchnął go tak że uderzył w ścianę i zjechał na podłogę. Wkurzony odszedł a ja szybko klęknęłam przy Lukasie próbując go obudzić.
- Wstawaj!... Obudzi się! – szarpałam go oczekując jakiejkolwiek reakcji.
- Nie krzycz tak – zaśmiał się – mogę być z tobą szczery?
- No jasne… o co chodzi? – zapytałam patrząc na niego.
- Kłamałem wtedy – odpowiedział jednak nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale kiedy? – zmarszczyłam brwi.
- Nie przestałem cię kochać, zerwałem abyś mogła odejść i jakoś wszystko naprawić – zmroziło mnie, nie miałam pojęcia co odpowiedzieć! Zostawił mnie abym mogła ułożyć życie od nowa, uratował mnie…
- Lukas… ja i tak… kocham Carlosa – spuściłam wzrok.
- Wiem o tym, pogodziłem się z tym że i tak by to nie wypaliło – uśmiechnął się leciutko.
- Czekaj! Mam komórkę… zadzwonię po pomoc! – krzyknęłam wstając, chwyciłam za komórkę i próbowałam niezauważanie zadzwonić do Jonnego.
- Nie uda ci się! – usłyszałam Roberta który wytrącił mi komórkę z rąk rzucając na podłogę. Zdążyłam do kogoś zadzwonić ale nie mam pojęcia do kogo!
- Odwal się od nas! – krzyknął Lukas wstając.
- Koniec tego dobrego – warknął Robert otwierając celę i wyciągnął mnie ciągnąc za włosy – ty mi się teraz przydarz – uśmiechnął się cwano, jednak przypomniała mi się że mam pewną rzecz ze sobą… mój pistolet.


*Z punktu widzenia Carlosa*

Kiedy wreszcie zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy mieliśmy wychodzić z domu. Boje się o Pati, przesadziłem i to bardzo. Zamiast z nią pogadać to pobiłem Lukasa a ona ze mną zerwała. Pewnie teraz nie chce mnie znać, wątpię że ją kiedykolwiek zobaczę. Nagle zaczęła wibrować moja komórka, spojrzałem na ekran i była to Pati! Nie wierzyłem że zadzwoni…  Odebrałem i przyłożyłem do ucha, usłyszałem jakieś krzyki i szelesty.
- Idziesz Carlos? – zapytał Logan stojąc przy drzwiach.
- Słuchajcie tego… to numer Pati – zrobiłem na głośnik a reszta uciszyła się wsłuchując w rozmowę.
- Odwal się od nas! – usłyszeliśmy krzyk jakiegoś chłopaka, był to chyba Lukas.
- Koniec tego dobrego, ty mi się jeszcze przydasz – ten głos… znam go… to był Robert!
- Nie mam zamiaru nic robić! Zostaw mnie wreszcie i wypuść! – słyszałem wyraźnie że to Pati, ten debil znowu ją porwał!
- Zobaczymy czy tym razem któryś z twoich znajomych przeżyje – zaśmiał się cwano.
- Nie… nie masz prawa! Chodzi ci o mnie i Lukasa a nie o nich! – było słychać płacz.
- Teraz zrobisz wszystko co ci każe a nie zobaczysz przyjaciół w kawałkach – powiedział Robert. Nagle rozmowa ucichła, bateria mi się rozładowała! No pięknie, w takim momencie?!
- Trzeba coś zrobić! – krzyknęła Vai.
- Co za Robert? – spojrzała na nas Sylwia wystraszona. Jej nie było kiedy ten debil ją porwał.
- Jakiś koleś który porwał Pati i prawie zabił Carlosa – szepnął James tuląc ją do siebie.
- On wie że będziemy jej szukać, tylko na to czeka – spojrzał na nas Kendall.
- Może mnie zabić, może zrobić cokolwiek ale bez Pati nie mam zamiaru wracać! – warknąłem i wszyłem z domu. Nie dam mu znowu torturować Pati, a jak on jej coś zrobi… nawet nie chce o tym myśleć! Jakoś nie wyobrażam sobie życia bez niej, jest dla mnie wszystkim.
- Carlos cudem przeżyłeś! Lepiej zadzwońmy po policje! – usłyszałem Logana.
- Tym razem się z nim zgadzam, jest przygotowany – wzruszyła rękami Vai.
- Nie jak my – odezwał się jakiś mężczyzna. Odwróciłem się i zobaczyłem jakiegoś wysokiego bruneta w garniturze. Miał może z 36 lat, nie więcej.
- A ty to? – podniósł brew Kendall.
- Taki wuja waszej przyjaciółki, kojarzycie Pati tak? – otworzyłem szerzej oczy – wiem gdzie ona jest…
- No to prowadź a nie gadasz! – krzyknęła Vai biegnąc do niego. Napaliła się na tą akcje jak ostatnio.
- To nie chodzi tylko o porwanie, dzięki mnie żyjecie jeszcze. Wytłumaczę wam to wszystko po drodze… - machnął ręką i poszedł przed siebie. Pognaliśmy za nim i zauważyliśmy wielki samochód do którego wsiedliśmy. Jonny - bo tak się nazywa, opowiedział nam o tej całej akcji, narkotyki, kradzieże o Robercie. Myślałem że zaraz go uduszę!!! Dojechaliśmy w końcu na miejsce, my mieliśmy czekać jednak jakoś nie mogłem. Wiedziałem że on w tym budynku trzyma jedyną osobę którą tak bardzo kocham!
- Idę tam – szepnąłem do reszty otwierając drzwi od samochodu.
- Carlos debilu zwariowałeś?! – uderzył mnie w głowę James.
- Też chce iść! Lubię patrzeć i bić takich pedałów! – uśmiechnęła się szeroko Vai.
- Tylko się rozejrzę i wrócę, muszę zobaczyć ze jest cała – kiwnąłem głową i wyszedłem. Może i byłem wystraszony ale myśl że muszę uratować Pati dodawała mi pewności siebie i odwagi. Przeszedłem przez drzwi i rozejrzałem się po budynku, w tym pokoju nikogo nie było. Niepewnie poszedłem przed siebie kiedy usłyszałem jakiś hałas.
- No kogo jak tu widzę, Pan Pena tak? – odwróciłem się i zobaczyłem Pati! Całą i zdrową! Na szczęście… Stała z wkurzoną miną, miała przy sobie pistolet który wycelowała we mnie… Co ona robi?!
- Pat..Pati… co robisz?... – zapytałem wystraszony patrząc na nią.
- Wiesz, muszę cie zabić, szkoda by było gdybym tego nie zrobiła – zaśmiała się podchodząc bliżej.
- Proszę kochanie nie rób tego, ja… ja przepraszam cie, kocham cię i to bardzo! – błagalnie spojrzałem na nią.
- Myślisz że mnie to teraz obchodzi? – podniosła brew.
- Posłuchaj Pati… chciałem to zrobić i zrobię to ponieważ cie bardzo kocham i chce spędzić z tobą resztę życia – chwyciłem za pudełko i klęknąłem na kolano przed nią, wiem że to może i głupi pomysł ale kocham ją, jak mnie zastrzeli to raczej tego nie zrobię – wyjdziesz za mnie? – otworzyłem pudełko z pięknym pierścionkiem którego szukałem chyba z tydzień, do tego był strasznie drogi ale dla Pati zrobię wszystko. Dziewczyna przestała we mnie celować i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ty żartujesz? – szepnęła a oczy jej się zaczęły błyszczeć.
- Nie, kocham cie najbardziej na świecie. Proszę wyjdź za mnie – kiwnąłem głową uśmiechnięty.
- Nie – odpowiedziała znowu mierząc we mnie pistoletem.

piątek, 25 stycznia 2013

Część 46

Dodaje tak z dnia na dzień bo ferie się kończą i później będzie ciężko z pisaniem... następny będzie chyba w niedziele dodany... Macie czas? xD
No i kryminał idzie wielkimi krokami... coś jeszcze się stanie? No tak xD Wiem jestem okrutna ale... bywa xD 

Piosenka która według mnie fajnie pasuje do tego rozdziału to ta... *klik* posłuchajcie ^^
Pozdrawiam człowieka który po prostu zaskoczył mnie swoją mądrością! Dodał pod ostatnią notką komentarz hejterski... z którego miałam ubaw jak nigdy xD Muszę się przyznać że opisał mnie tak że rozmazałam makijaż xD Nie odpowiedziałam nic bo wątpię abym dobiła twojemu geniuszu... jestem za mała aby coś powiedzieć :(
Bez dłuższych wstępów zapraszam!!!:


*Z punktu widzenia Logana*

Szukaliśmy Carlosa już 3 godziny… Nigdzie go nie ma! Mam nadzieje ze nic mu się nie stało bo inaczej będzie źle, załamalibyśmy się. Może i trochę źle postąpiliśmy że zostawiliśmy Pati ale jakoś nie mam sił na nią patrzeć, nie poznaje jej… Albo nie chciała się przyznać do tego albo udawała inną osobę kiedy ją poznaliśmy. Byłyśmy w parku i zrezygnowani usiedliśmy na ławce, Carlos chyba wyparował…
- Co tak siedzicie!? Trzeba go znaleźć! – krzyknęła Vai patrząc na nas.
- Go nigdzie nie ma! Zrozum że może być wszędzie! – spojrzałem na nią rozkładając ręce.
- Jak jeszcze żyje… - szepnęła Sylwia. Po jej słowach zrozumiałem że Carlos jest do wszystkiego zdolny… nawet aby się zabić dla Pati.
- Nawet tak nie mów… On żyje, znajdziemy go i będzie dobrze! – uśmiechnęła się Vai jednak widząc siostrę spojrzała w podłogę.
- Vai nie martw się – przytuliłem ją mocno.
- Nie mam pomysłu, nie możemy się tak poddać – powiedział James próbując uspokoić Sylwie.
- Szukacie Carlosa? – podeszła do nas dziewczyna o długich blond włosach i ślicznym uśmiechu, pierwszy raz widziałem na oczy tą dziewczynę.
- Pamiętam cię… Ciebie spotkałem w klubie – powiedział Kendall patrząc na nią.
- Tak – zaśmiała się – jestem Jenny, miło mi – podała nam rękę.
- Skąd wiesz ze szukamy Carlosa? – zapytała Vai patrząc na nią podejrzanie.
- Nie ważne skąd, ja to po prostu wiem – uśmiechnęła się promiennie. Ta dziewczyna była jakaś inna, ciągle uśmiechnięta i tajemnicza.
- Wiesz gdzie on jest? – James przytulił mocniej Sylwie.
- Tak – kiwnęła głową – chodźcie za mną – machnęła ręką i poszła przed siebie. Zdziwieni poszliśmy za nią kierując się w stronie wielkiego drzewa. Stanęła przy nim i spojrzała w górę.
- Carlos… Przyjaciele cie szukają – powiedziała to tak łagodnie że nie jedna osoba by mogła zakochać się w tym głosie. Kim ona jest?
-Carlos jesteś tam?! – stanął przy niej Kendall i spojrzał w górę – Carlos schodź!
- Nie chce… - szepnął siedząc na gałęzi drzewa.
- Martwimy się o ciebie! Chodź to pogadamy! – Vai próbowała wspiąć się na drzewo ale jakoś jej to nie wychodziło.
- Zostawcie mnie samego! Lepiej idźcie do Pati… Nie potrzebuje nikogo – wytarł łzy i smutny patrzał przed siebie.
- Pati jest w domu!... Ehhh pokłóciliśmy się z nią! Przyznała się że ćpa i jakoś tak wyszło – jęknął Kendall a Carlos zdziwiony spojrzał na niego – schodź z tego drzewa
- Same kłopoty są – szepnęła Sylwia wtulając się w Jamsa. Carlos po chwili zeskoczył z drzewa i spojrzał na nas.
- Zostawiam was, trzymajcie się – pomachała nam Jenny i poszła przed siebie. Teraz to zaczynam się jej bać.
- Muszę się zobaczyć z Pati – spojrzał w podłogę Latynos.
- To nie najlepszy pomysł zwłaszcza że ona jest w opłakanym stanie, wracajmy lepiej do LA – położyłem rękę na jego ramieniu.
- Ona musi sobie wszystko przemyśleć – dodała Vai.
- Ale to moja wina! Muszę to naprawić! – warknął zły.
- Sama tego chciała… - wzruszył ramionami Kendall. Nie mam pojęcia co dalej zrobimy, chyba wrócimy do domu, zabierzemy rzeczy i wyjdziemy do Los Angeles.

*Z punktu widzenia Pati*


Mam już dość wszystkiego! Nie mam pojęcia co mam teraz zrobić, było już idealnie i nagle wszystko zaczęło się walić… chyba gorzej być nie może. Pierwsze co muszę zrobić to przeprosić Lukasa chociaż wątpię że będzie chciał ze mną gadać. Ogarnęłam się, spojrzałam na komórkę i zobaczyłam sms od mamy „Wrócimy za kilka dni, trzymajcie się tam”. Nawet oni mi nie są w stanie pomóc, chyba zostałam sama już. Kiedy wreszcie doszłam do domu Lili zapukałam kilka razy i otworzyła mi blondynka.
- Jest Lukas? – zapytałam patrząc na jej złą minę.
- Jeszcze się tu pokazujesz jak twój chłopak pobił mojego brata?! Jestem ciekawa kiedy chciałaś powiedzieć mi i Karolinie że jeździłaś sobie do Los Angeles i znasz BTR? – spojrzała na mnie wkurzona, po chwili dołączyła do niej Karolina również zła.
- Dziewczyny nie chciałam żeby tak wyszło, chciałam wam powiedzieć ale jakoś nie mogłam… bałam się że nie zrozumiecie. Logan już dawno mi powiedział że muszę wam to powiedzieć ale jakoś nie miałam odwagi, nie wiem czemu – jęknęłam wycierając łzy.
- W ogóle jak zamierzałaś nam powiedzieć, tamci cię zostawili i przyszłaś do nas? – założyła rękę na rękę Karolina.
- Przez ciebie mój brat zniknął! Wczoraj wyszedł i nie wrócił! – krzyknęła Lili prawie się na mnie rzucając. Matko wszystko to moja wina, chyba jak zawsze.
- Przepraszam was, jesteście dla mnie najważniejsze i nie chciałam aby tak to się stało. Jesteśmy jak siostry! Znamy się Lili od podstawówki, a z tobą Karolina od przedszkola się przyjaźnie… - szepnęłam z łzami w oczach.
- Taaa przyjaźnimy się – przewróciła oczami Karolina.
- Nie przychodź do nas, mamy cię dosyć – Lili zamknęła mi drzwi przed twarzą i poczułam jak łzy coraz bardziej zaczynają mi lecieć. Wszystko się wali i to jest moja i tylko moja wina! Rozstałam się z Carlosem, Lukas uciekł, przyjaciele są na mnie źli… Nie mam już pojęcia co zrobić, może zostało mi tylko jedno wyjście aby wszystkim żyło się lepiej. Usłyszałam moją komórkę, chwyciłam za nią i zobaczyłam że dzwoni Gustavo. Ooo dawno się do mnie nie odzywał, nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Co się stało? – zapytałam wycierając łzy.
- Niestety musimy zakończyć współprace, nie ma cię coraz częściej i po prostu to nie ma sensu. Zrywamy kontrakt – powiedział a mnie zamurowało.
- Ale nie możecie… - szepnęłam do telefonu.
- To koniec – rozłączył się. Teraz to już koniec… nic mi nie zostało. Zrezygnowana kierowałam się w stronę mostu, wiem że to głupie ale co mi pozostało. Wszyscy się ode mnie odwrócili, zostałam sama, nie mam po co wracać nawet do Los Angeles. Byłam na moście, co chwile mijał mnie jakiś samochód, usiadłam się tak że nogi mi zwisały, spojrzałam w dół gdzie była woda. Tak bym chciała wszystko naprawić ale nie wiem jak, nie umiem. Oparłam głowę o rurę która stała koło mnie i zaczęłam nucić piosenkę która przyszła mi do głowy. Chciałabym skoczyć ale jakoś nie potrafię, nie umiem się zabić nie wiem czemu. Wystarczyłoby się wychylić abym spadła i pożegnała się z tym światem który po prostu mnie już wkurza! Wyładowałam swoją złość teraz przyszedł czas aby coś zrobić, nie wiem czy ktokolwiek by za mną tęsknił, jestem potworem i tyle. Wycierając łzy poczułam czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłam wzrok a koło mnie usiadła jakaś blondynka patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami. Pierwszy raz ją widzę na oczy.
- Wiem że tego nie chcesz zrobić – szepnęła uśmiechając się do mnie.
- Nie mam wyjścia… mam już dość wszystkiego… całe życie mi się zawaliło – schowałam twarz w rękach.
- Pati samobójstwo niczego nie rozwiąże, chcesz aby reszta żyła z poczuciem winy? Sama zawsze powtarzasz że trzeba się wziąć w garść i wszystko się ułoży – powiedziała spokojnie.
- Kim ty jesteś? – spojrzałam na nią przerażona.
- Jestem Jenny, jestem tu aby ci pomóc. Musisz być silna i pokazać wszystkim że się nie poddasz. Jeśli przyjaciele cię kochają to wybaczą, Carlos tak samo – przytuliła się do mnie a ja odwzajemniłam uścisk. Dziewczyna poprawiła mi humor czego teraz najbardziej potrzebowałam.
- Zastanów się i pamiętaj że skok nie załatwi wszystkiego, to najgorsza rzecz jaką możesz teraz zrobić – wstała podając mi rękę. Otarłam łzy, chwyciłam za nią i wstałam uśmiechając się leciutko.
- Dzięki – jęknęłam patrząc w dół. Zrobiłabym głupotę gdybym skoczyła, ja tego nie chciałam.
- Ciesz się życiem i kieruj się wiarą a wszystko się ułoży – poklepała mnie po głowie, odwróciła się i odeszła. Ta blondynka wysyłała taką dziwną energie jak nikt… to było dziwne jednak miała racje! Nie poddam się i zrobię wszystko aby moje życie się ułożyło… Muszę coś zrobić.
Pewna siebie zaczęłam iść w stronę domu, miałam nadzieje ze jeszcze są tam… Znowu usłyszałam komórkę, to już przesada! Kto znowu chce mnie dobić!? Spojrzałam na ekran i zobaczyłam numer mojego przyszywanego wuja… Jonny, ten sam który uratował mi życie w czasie porwania. Wzięłam głęboki wdech i odebrałam.
- Cześć – szepnęłam modląc się aby to nie było nic poważnego.
- Jest z tobą Lukas? – zapytał zdenerwowany.
- Nie… Lili mówiła że wczoraj wyszedł i nie wrócił – powiedziałam.
- Dostaliśmy sygnał z jego komórki, również Robert uciekł z więzienia – usłyszałam go w telefonie i zakręciło mi się w głowie. On uciekł… ten sam mężczyzna który mnie porwał, który chciał mnie zabić.

czwartek, 24 stycznia 2013

Część 45

Jak ja kocham ferie zimowe... spokój, cisza, wszyscy szczęśliwi... ha ha ha nie xD Przyznaje sie dzisiaj mam dobry dzień tylko mi się w głowie kreci xD Pewnie nie będę pamiętać ze wstawiłam ten rozdział... już 45 część! Jestem dumna z mojego mózgu że chciało mu się cokolwiek wymyślać xD Rozdział trochę krótki i taki mocny... no wiecie muszę coś wyjaśnić!
Kocham was ludzie i jestem zazdrością bo czytałam ostatnio kilka blogów i aż mi się smutno zrobiło że ja pisze taki głupoty xD Ale zjadłam zupkę pomidorową i jest dobrze! Czas na rozdział który wstrząśnie światem! 

Matko akurat leci mi Worldwide! Kochaaam! *___*


*Z punktu widzenia Sylwii*

Matko jak mnie wszystko bolała… głowa, nogi i tyłek? Otworzyłam oczy i byłam w pokoju hotelowym… spałam na podłodze co mnie dziwi. Ktoś od tyłu mocno mnie przytulił. Odwróciłam głowę i zauważyłam Jamsa który jeszcze spał. Wystraszona spojrzałam na niego i później że nie mam ubrań… To nie był sen?! Nie wiem czemu poczułam że coś mnie kłuje w plecy… Otworzyłam szeroko oczy i odsunęłam się od niego. Ja myślałam że to sen a nie na serio! Pamiętam kilka momentów i to że było niesamowicie… Uśmiechnęłam się szeroko i zgarnęłam włosy z oczu. Tylko że Vai mnie zabije… już po mnie…
- Już nie śpisz? – zapytał chłopak otwierając oczy.
- Przed chwilą się obudziłam – szepnęłam przykrywając się kocem i wstałam.
- Nie musiałaś się przykrywać… Jesteś piękna – uśmiechną się promiennie.
- Dzięki skarbie… Ale szczerze to myślałam że to sen – wzruszyłam ramionami zagubiona. On tylko wstał i namiętnie mnie pocałował.
- To nie był sen kochanie – zaśmiał się i przytulił do siebie.
- Ubrałbyś się – mruknęłam patrząc w dół.
- Gdzie tam patrzysz co?
- Podziwiam to co wkładałeś
- Podoba się?
- Bardzo – przygryzłam dolną wargę a chłopak jeszcze raz mnie pocałował. Zaczynam się zachowywać jak nie ja! To jest dziwne. Zabrałam swoje ubrania i szybko się ogarnęłam.
- Jak ci idzie? – zapytał James wchodząc do łazienki ubrany.
- Powoli idzie… - nagle zauważyłam coś białego w włosach – eeee co to? – dotknęłam i wtedy zauważyłam że się lepi.
- Kochanie to chyba sperma – zaśmiał się a ja zrobiłam wielkie oczy.
- Ooo fu fu fuuuu! – zaczęłam skakać – weź mi to zabierz!
- Umyj włosy i będzie dobrze… - powiedział rozbawiony.
- Nie mogłeś celować gdzieś indziej?! – warknęłam.
- Nieee? – podniósł brew i pocałował w policzek. Ten palant zapłaci za to! Moje biedne włosy!

*Z punktu widzenia Carlosa*

Poczułem ból pleców… straszny ból pleców. Otworzyłem oczy i zauważyłem wtuloną we mnie Pati. Tak słodko i niewinnie wyglądała, zakochać się i umrzeć ^^
- Nie patrz się tak na mnie bo się będę peszyć – szepnęła uśmiechnięta. Trochę wystraszony zacząłem się śmiać.
- Przepraszam już nie będę – zasłoniłem oczy jednak otworzyłem leciutko jedno oko.
- Podglądacz się znalazł – otworzyła oczy i pocałowała mnie w nos – no witam
- Dzień Dobry, kocham cie – zanuciłem i pocałowałem brunetkę. Nie przeszkadzało mi to że przez tą noc nie będę mógł spać na plecach przez najbliższy miesiąc, ważne że Pati była ze mną i tylko ze mną.
- Idę do łazienki się jakoś ogarnąć… - chwyciła za komórkę i zaczęła pisać – taa jest już 12:00 – owinęła się kocem i wstała. Z śmiechem pociągnąłem za koc który spadł z dziewczyny.
- Ej! Zboczeńcu oddawaj! – warknęła zasłaniając się rękami – to nie jest śmieszne!
- Wstydzisz się już mnie? – podniosłem cwano brew.
- Boje się twojego spojrzenia… - wyrwała koc i znowu się nim przykryła – nie przyznaje się do ciebie – wskazała na mnie i wyszła z pokoju. Rozciągnąłem się zadowolony i zauważyłem że zaczyna jej komórka pikać. Zaciekawiony chwyciłem za nią i zauważyłem sms od Lukasa… ciekawe co ten od niej chce -.- Otworzyłem wiadomość i zobaczyłem „Ja ciebie też kocham xd”. Że co?!... Podwala się do Pati!!! Ja go zabije!... Wkurzony wstałem, ubrałem się i wszyłem z pokoju. Muszę go znaleźć, nie dam mu podwalać się do mojej dziewczyny! Wszedłem do pokoju gdzie spał Logan i Kendall… no Kendall spał na podłodze a Logan przy misce, ten to musiał nieźle wypić.
- Pomożecie mi?! – warknąłem tak głośno że Logan spadł z łóżka a Kendall prawie dostał zawału.
- Nie krzycz tak idioto!!! – krzyknął Logan chowając głowę w poduszkę.
- Jemu co się stało? – zapytałem zdziwiony.
- Za dużo wypił z Vai… Do jej pokoju lepiej też nie wchodź bo wygląda jakby nie żyła – zaśmiał się Kendall.
- Skutki picia wódki. A państwo Maslow gdzie są? – rozejrzałem się po pokoju. Nie widziałem ich przez całą imprezę.
- Ponoć poszli się gwałcić. Jak my wróciliśmy to u was było jeszcze słychać – dodał rozbawiony.
- Dobra, dobra – machnąłem ręką – Logan wiesz może gdzie mieszka Lili?
- No wiem – podniósł głowę – po co ci ona?
- Chyba jej brat… Zamorduje go  - zacisnąłem pięści.
- Kogo chcecie zabić? – zapytała Vai stojąca w drzwiach z szklanką wody.
- Oooo nasza gwiazda wstała – wybuch śmiechem Kendall.
- O co ci chodzi znowu dziwny blondasie – przymrużyła oczy niebieska.
- Dowiesz się później – powiedział rozbawiony. Przewróciłem oczami chociaż sam byłem ciekawy co ta dwójka robiła na imprezie. Po kilku minutach Logan wstał, ubrał się i wszyscy razem z nim pojechaliśmy do tego całego Lukasa.

*Z punktu widzenia Vai*

Dojechaliśmy do domu Lili i Lukasa. Byłam ciekawa co się stało ze Carlos tak wkurzony chce go zabić… Szczerze sama za nim nie przepadałam ale lubię bójki wiec musiałam pojechać! Wysłałam Pati sms że jedziemy do Lili i że pewnie niedługo wrócimy. Nie chce żeby ona się denerwowała… wystarczą jej takie warianty jak my. Carlos zapukał kilka razy do domu a drzwi otworzył mu nasz kochany brunet. Latynos bez większego zastanowienia zabrał rozmach i z pieści przywalił mu w brzuch.
- Łooo Carlos jaki agresywny – skomentowałam to patrząc na akcje.
- Co ty odwalasz?! – jęknął Lukas powoli wstając.
- Chyba ci się coś pomyliło abyś podwalał się do Pati! Ona jest ze mną jasne?! – krzyknął Carlos waląc go z pieści raz w brzuch a raz w twarz. Zaczęli się szarpać a mnie i Kendalla aż sparaliżowało. Rzucali się na drzwi, ściany, porozcinali wargi… krew zaczęła im lecieć!
- Nie tak mocno! – ogarną się Kendall i odciągnął Carlosa od Lukasa. Sam by prawie oberwał… Chociaż gdyby nie on to ta dwójka by się pozabijała.
- Muszę z nim skończyć! – krzyknął Carlos wkurzony jak jeszcze nigdy. Nagle zobaczyłam Pati która biegła w naszą stronę, miała łzy w oczach kiedy zauważyła co się właśnie stało.
- Carlos?! Zgłupiałeś już do reszty?! – warknęła patrząc na niego i później na Lukasa.
- Co miał znaczyć ten sms od niego!? – powiedział nadal przytrzymany przez Kendalla.
- Ona mi napisała „kocham cie mój braciszku” więc odpisałem jej „Ja ciebie też kocham xd” – odparł Lukas zwijając się z bólu.
- Ale… - zaczął Carlos zagubiony.
- Chciałeś go zabić! Oczywiście mi nie ufasz jak zwykle! Uważasz że puszczam się z każdym tak!? – powiedziała Pati przez łzy.
- A jaką mam pewność? – spojrzał na nią a mnie aż zamurowało. Ten to chyba jeszcze jest na %% bo gada już takie głupoty że miałam ochotę się na niego rzucić! Kendall puścił go patrząc na niego jak wariata, stanął koło mnie.
- Ty masz się do mnie nie zbliżać – jęknął Lukas wchodząc do środka i zamknął drzwi.
- Ty jesteś jakiś chory! Prawie zabiłeś mojego przyjaciela z czystej zazdrości! Ja w ogóle cie nie poznaje! To… to koniec ja nie mam zamiaru cie już widzieć! – brunetce popłynęły łzy a ja z blondasem aż otworzyliśmy usta. Carlos chciał chwycić ją z rękę ale Pati szybko się od niego odsunęła.
- Nie zbliżaj się już nigdy do mnie! Nie mam zamiaru cie oglądać! – wytarła łzy i odbiegła od nas.
- Pati przepraszam… - krzyknął Carlos któremu aż łzy poleciał. Zdenerwowany odszedł od nas w przeciwnym kierunku… nie mam pojęcia gdzie on poszedł. Pobiegliśmy za Pati do domu gdzie był James i Sylwia. Widząc zapłakaną dziewczynę spojrzeli na nas zdziwieni.
- Lepiej nie pytać – powiedział Logan i wszedł za nią do pokoju. Wszyscy zrobiliśmy to samo co Logan i poszliśmy do pokoju.

*Z punktu widzenia Kendalla*

Nie sądziłem ze to wszystko tak się potoczy… Ta bójka, zerwanie i chce jeszcze pogadać z nią o tych tabletkach. Dziewczyna zapłakana usiadła się na krześle i nie mogła powstrzymać łez.
- Pati spokojnie… - szepnęła Sylwia przybliżając się do niej.
- Nie umiem się uspokoić! – krzyknęła podchodząc do szafy, otworzyła ją aby wyciągnąć bluzkę kiedy wypadł ten worek z tabletkami – skąd one…
- Powiedz prawdę… ćpasz czy nie? – zapytałem zabierając te tabletki.
- Narkotyki?! – krzyknęły przerażone dziewczyny.
- Kendall… - zaczęła Pati jednak szybko jej przerwałem.
- Wiem że to narkotyki bo sprawdzaliśmy… Przy sprzątaniu James je znalazł – spojrzałem na nią wkurzony.
- To niemożliwe żeby Pati ćpała… co nie? – szepnęła Vai patrząc na nas.
- To moje… - jęknęła brunetka wycierając łzy. Nie wiedziałem co powiedzieć… Wszystkich ścięło z nóg a dziewczyna wpatrywała się w podłogę.
- Chyba sobie żartujesz – powiedziała Sylwia przytulając się do Jamsa.
- Nie… - pokręciła głową Pati.
- Żyj sobie w magicznym świecie, nie będziemy ci przeszkadzać – rzuciłem jej worek i wkurzony zacząłem iść w stronę drzwi. Nie tylko ja się wkurzyłem ponieważ cała reszta również z złymi minami poszła za mną.
- Dajcie mi to wyjaśnić! – krzyknęła Pati jednak szybko James zamknął drzwi. Usłyszeliśmy tylko płacz brunetki…
- Okłamała nas? Dlaczego nic nie powiedziała! – zapytała Sylwia.
- Chyba ze nam nie ufa… - jęknęła Vai.
- Nie spodziewałem się tego po niej… trzeba jeszcze Carlosa znaleźć – szepnął Logan.
- To będzie trudniejsze bo nie wiadomo gdzie jest – spojrzał na nas James.
- A co z Pati? – wskazała na drzwi Sylwia.
- Zostawmy ją… ma swój świat – przewróciłem oczami i poszliśmy szukać Latynosa. Może i nie powinniśmy tak zareagować ale to już była przesada… to nie była ta Pati.

niedziela, 20 stycznia 2013

Część 44

Wiem że dodaje tak rozdział po rozdziale ale jakoś nie mogłam sie doczekać zamieszczając mojego 2 pornosa! Tym razem nie jest taki mocny ale dzięki Juli jakoś wyszedł. Ten pisałam ja!! Woohooo :D
Specjalna desykacja właśnie dla Juli która pomogła mi! Wątpię żebym sama była w stanie napisać porno...
Trzymajcie się i od momentu "z punktu widzenia Pati" ale tego drugiego zaczyna się ta część... Mówię z góry że jak ktoś nie jest w stanie czytać tego niech nie czyta xD

PS. Piosenki użyte w rozdziale nie są wymyślone... Są bardziej zboczone fragmenty ale coś nie mam głowy dzisiaj do tego. Jeśli chcecie znać jakaś piosenkę to piszcie w komentarzach :D


*Z punktu widzenia Pati*

Już na samym początku imprezy ja z Carlosem odłączyliśmy się od reszty. Okrutna jestem zostawiając Vai samą z tą zwierzyną ale muszę się nacieszyć chłopakiem zanim odjedzie. Podeszliśmy do baru gdzie wypiliśmy kilka drinków. Mam nadzieje że nie odlecę jak kiedyś.
- Zaraz wracam skarbie, pójdę tylko do łazienki – zaśmiał się Carlos i pocałował w policzek.
- Jasne – pomachałam mu i spojrzałam jak wszyscy się bawią. Nagle poczułam jak ktoś mnie klepie po głowie… odwróciłam się i zobaczyłam Lukasa!
- Lukas? – zapałam nie dowierzając.
- Przyszedłem na imprezę bo mi się nudziło… Lili ciągle jeździ samochodem bo chce zdać prawko i zostaje sam – wzruszył rekami.
- Musi nawet w nocy jeździć? Pirat drogowy – zaśmiałam się.
- Dobrze jeździ – powiedział z uśmiechem.
- Więc sam czy z ekipą jesteś? – zapytałam.
- Ekipa wyrywa jakieś laski i chwilowo jestem sam… - dodał – ty sama czy z tą agresywną?
- I z nią, i z siostrą i z chłopakiem – zaśmiałam się patrząc jak robi wielkie oczy – szok że takie coś jak ja może mieć chłopaka?
- Nieee? – mruknął nadal zaskoczony.
- Jasne, jasne… Lili ma taką samą minę jak mówię że się uczyłam – przewróciłam oczami.
- To u nas rodzinne – wyszczerzył się a ja wybuchłam śmiechem.
- Mnie nadal zastanawia czemu ona ma blond włosy a ty jesteś brunetem – powiedziałam. Spojrzałam za niego i zobaczyłam Carlosa jak idzie tutaj wkurzony… Niech tylko się nie kłóci… proszę…
- Kto to jest? – zapytał wskazując na Lukasa.
- To jest Lukas, brat Lili i taki mój przyszywany brat… - jęknęłam patrząc zakłopotana na nich.
- I jej były! – krzyknęła Vai pijąc z Loganem.
- Vai nie masz co robić?! – warknęłam.
- Siostra poszła się jebać a mi się nudzi! – podniosła kieliszek i zaczęła pić.
- Mhm… Miło poznać jestem Carlos, jej chłopak – powiedział z naciskiem.
- No cześć – machnął ręką.
- Przepraszam za niego… Straszny zazdrośnik – przewróciłam oczami i przytuliłam Latynosa.
- Ktoś musi być – pocałował mnie w policzek.
- Widzę że mnie wołają… to ja uciekam… paaa – poszedł trochę smutny. Dobrze że Carlos nie zaczął się kłócić bo nie było by za ciekawie.

*Z punktu widzenia Kendalla*

Bawiłem się świetnie tylko ze Logan z Vai trochę za dużo wypili. Mieli ubaw jak nigdy xD
- Dajcie lepszą muzę!!! – krzyknęła Vai opierając się o ścianę z kieliszkiem.
- Tej pani już dziękujemy – wskazałem na Vai z śmiechem.
- Boże będę lepszy… Czekajcie i stójcie bo… no – Logan bujając się wszedł na scenę gadając z DJ. Po chwili zabrał mikrofon.
- Ratunku… - jęknąłem rozglądając się. Tak byłem sam jedyny, nawet Vai nie ma! Przed chwilą koło mnie stała! Spojrzałem znowu na scenę i zobaczyłem niebieską stojącą koło Hendersona.
- Z specjalną dedykacją dla Ekipy z New Jersey – krzyknęła Vai i zaczęli śpiewać piosenkę „Przeleć mnie”. Ludzie o dziwo śpiewali z nimi co mnie najbardziej zaskoczyło. Zabrałem komórkę i zacząłem wszystko nagrywać.
- Umiesz kręcić pupą i fajnie ruszasz się! – śpiewał Logan patrząc na Vai.
- Czerwone i bure i bure, chodź ze mną na górę na górę, dam Ci klucz od bramy tam się pokochamy – podskakiwała niebieska. Oni chyba jakiś remix robili xD
- Kupują chłopaki łóżka pozłacane, a ja z Tobą wolę w pokrzywach na sianie – dodał Logan a wszyscy zaczęli krzyczeć „uuuuuu”. Vai spojrzała na niego zamyślona. Teraz robią bitwę na zboczone teksty z Disco Polo.
- Cipu cipu cipuleńka… cipu cipu cipu daaaj! Wiatr gondolą lekko buja ona trzyma go za huja i śpiewa sobie tak! – wszyscy zaczęli klaskać a ja szczeniłem facepalm’a.
- Twoje piersi, twoje dłonie, twoje uda… Twoje oczy, twoje nóżki czynią cuda!!! – poruszał cwano brwiami Logan.
- Nie jestem łatwa, chociaż ty tak tego chcesz… - zaśmiała się Vai a na Sali wszyscy chłopacy krzyknęli „buuuu”.
- Przyszła do mnie raz dziewczyna, w ciemną noc, w ciemną noc… Po cichutku się wsunęła pod mój koc, pod mój kooooc! – podniósł rękę do góry Logan.
- A będzie, to będzie, to będzie, to.. lekcja miłoooości! – zaczęli razem śpiewać a publika razem z nimi. Nie znam tych ludzi… aż wstyd się do nich przyznać xD
- Nieźle rozkręcili tą imprezę – zaśmiała się jakaś blondyna stojąca koło mnie.
- Tak to jest jak wypiją – powiedziałem i spojrzałem na nią.
- Jesteś Kendall tak? Mogę dostać autograf? – zrobiła słodką minkę.
- Pewnie. A gdzie chcesz? – zapytałem pożyczając jakiś pisak od barmana.
- Napisz na bluzce – uśmiechnęła się.
- Jeśli chcesz – podpisałem się na jej bluzce i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Nawet fajna dziewczyna. Spojrzałem znowu na scenę co ci debile robią.
- Zabierz mnie do swego domu, nie powiem nic nikomu, będziemy robić to na sposobów różnych sto!!! – Logan wykrzyczał to na końcu.
- Spoko – zaśmiała się Vai, uwiesiła na szyi i pocałowała… Ona ma chłopaka!!!
- Nie, nie, nie.. – poszedłem do nich, oddzieliłem najebaną Vai od najebanego i najaranego Logana i tak pilnowałem przez całą imprezę. Żebym musiał się nimi zajmować… Pewnie i tak jutro nic nie będę pamiętać… Całe szczęście ze to nagrałem ^^

*Z punktu widzenia Carlosa*

Kiedy wreszcie zostałem sam z Pati leciutko chwyciłem ją za rękę prowadząc na parkiet gdzie leciała muzyka. Spojrzała na mnie lekko się uśmiechając jej uśmiech doprowadzał mnie do szaleństwa, w końcu gdy dotarliśmy na parkiet złapałem ją za biodra
-Carlos..przecież nie ma wolnej muzyki-powiedziała dziewczyna, jednak jakby na moją prośbę w głośnikach muzyka zwolniła tempo.
-Teraz już nie szybka-mruknąłem a ona objęła mnie za szyje. Nie mogłem ani na chwilę oderwać się od jej pięknych brązowych oczu. Hipnotyzowały mnie z każdą chwilą coraz bardziej. Czułem, że te oczy prowadzą mnie do raju.
-Carlos jesteś jeszcze wśród żywych-spytała Pati, lekko nachyliłem się nad jej ustami i musnąłem je tak jakby były one płatkami kruchego kwiatu, lekko odgarnąłem jej włosy z ramienia i przycisnąłem mocniej do siebie
-Kocham Cię-szepnąłem do jej ucha
-Ja Ciebie też Carlos-chwyciłem ją za dłoń i ucałowałem ją lekko. Nawet jeśli byliśmy już po kilku drinkach czułem się świetnie, wszystko dzięki niej.
- Kochanie trochę źle sie czuje - szepnęła brunetka a jej oczy się zaszkliły.
- Możemy wrócić do domu... Odpoczniesz trochę - szepnąłem do jej ucha całując leciutko w ramię.
-Tak..chodź - powiedziała, więc objąłem ją ramieniem i wyszliśmy z tego ścisku ludzi
-Tu lepiej? - spytałem
-O wiele..ale lepiej będzie w domu-dziewczyna pociągnęła mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę domu, Pati lekko się kiwała więc wziąłem ją na ręce. Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie jednak po chwili położyła głowę na moim ramieniu.
- Nie jestem za ciężka? - zapytała po chwili.
- Jesteś leciutka skarbie - pocałowałem ją w główkę zbliżając się do jej domu. Kiedy weszliśmy do środka delikatnie postawiłem dziewczynę na nogi.
-To chyba dobrze-brunetka cicho zachichotała
-Nawet nie wiesz jak bardzo dobrze-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
- Zabiorę jakąś tabletkę... może mi pomoże - szepnęła chwytając się za głowę.
- Piłaś wiec lepiej nie brać tabletek... Idź wziąć prysznic a ja na ciebie poczekam, poczujesz się lepiej - objąłem ją i mocno przytuliłem do siebie.
- Jeśli chcesz to mogę - uśmiechnęła się i namiętnie pocałowała.
-Idź pomoże Ci
-Okej -powiedziała i weszła na górę, ja udałem się do sypialni.

*Z punktu widzenia Pati*

Ech..Carlos jest bardzo kochany, troszczy się o mnie, dlatego go kocham, popchnęłam drzwi łazienki zrzuciłam buty, sukienkę i bieliznę i wskoczyłam pod prysznic. Wiedziałam że od jakiegoś czasu próbuje mnie jakoś zaciągnąć do łóżka. Ale czy jestem na to gotowa? Z pierwszego razu nic nie pamiętam... Wiem że Carlos nie chce zrobić mi krzywdy oraz że będzie delikatny, ale i tak obawiam sie tego. Żeby zatrzeć strach na chwilę odkręciłam ciepłą wodę, lecz to nic nie pomogło, w mojej głowie było tyle myśli. Nie wiem skąd one się wzięły może przez to, że tak przejmuję się tym zbliżeniem..owszem Carlos by mnie nie skrzywdził, ale jednak to bardzo się boję. Jeszcze długo tak rozmyślałam kiedy zakręciłam wodę, oparłam się o ścianę i spojrzałam przed siebie wycierając twarz od wody. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy... Gdybym wiedziała co on myśli... co bym mogła w sobie zmienić abym była dla niego idealna. Chwyciłam ręcznik i zawiązałam go szczelnie na swoim ciele wyszłam spod prysznica przeczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Momentalnie poczułam chłód a na moim ciele pojawiła sie gęsia skórka. Chwyciłam za klamkę gdzie ujrzałam coś niesamowitego... Po całym pokoju porozstawiane świeczki, na łóżku płatki róż. Było tak magicznie... Na środku pokoju stał Carlos, uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Wszystko dla Ciebie kochanie -powiedział, podchodząc do mnie
-Dla mnie??-spytałam wytrzeszczając na niego oczy
-Tak księżniczko-szepnął i pocałował mnie namiętnie w usta. Długo nie mogliśmy się od siebie oderwać. Całował tak delikatnie jakby bał się skrzywdzić mnie zwykłym pocałunkiem. Powoli położył swoje dłonie na moje biodra. Zjechał trochę niżej i chwycił za tyłek. Mruknęłam cicho, jemu to się chyba spodobało bo lekko ścisnął moje pośladki. Uwiesiłam ręce na jego szyi i delektowałam sie każdym pocałunkiem. Carlos zjechał trochę niżej muskając moją jeszcze mokrą szyje. Cichy jęk wyrwał się z mojego gardła gdy poczułam jego język na skórze moich ramion.
-Kocham Cię-szepnął,  podniósł mnie do góry i położył na łóżku
-Ja Ciebie też-odszepnęłam oplatając go nogami. Długo nie trwało aż zaczął ściągać swoją bluzkę. Jego nagi tors zaczął przyprawiać mnie o dreszcze. Leciutko pocałował mnie w usta a jego ręce powędrowały pod ręcznik. Poczułam jego gorącą dłoń na moim brzuchu, lekko głaskał opuszkami palców mój brzuch, dalej nie odrywając się od moich ust
-Carlos-cicho jęknęłam gdy zrzucił mój ręcznik na podłogę jego czekoladowe oczy dokładnie lustrowały moje nagie ciało
-Jesteś taka piękna-szepnął.  Uśmiechnęłam sie leciutko jednak nadal sie tego obawiałam. Kiedy Latynos zaczął całować mój brzuch cicho jęłam przymykając oczy.
- Jeśli nie chcesz nie zmuszam cie... - powiedział cicho.
-...bardzo tego chce - dodałam i usłyszałam śmiech Carlosa. Pocałował mnie jeszcze raz w brzuch głaskając mnie po udach.
- Mam nadzieje że kiedyś będziemy mieli dzieci - po tych słowach poczułam atak motyli.
 -Chciałabym-szepnęłam i zacisnęłam oczy gdy Carlos zaczął całować mnie po udach
-Nie bój się..nigdy Cię nie skrzywdzę-powiedział powracając na moje wargi, moje dłonie gładziły jego niesamowicie umięśniony tors, zjechałam niżej na jego pasek i rozpięłam go niezdarnie, przez nerwy, które mi towarzyszyły w trakcie tej podniosłej chwili. Był już tylko w samych bokserkach. Pocałował mnie jeszcze raz zanim zabrał się za ściągniecie ostatniej części garderoby. Trochę się obawiając spojrzałam w jego oczach które mnie uspokoiły.
-Pamiętaj nigdy Cię nie skrzywdzę-powiedział i położył się na mnie.
-D..do..dobrze-powiedziałam jąkając się potwornie, nagle oczy zaszły mi mgłą gdy poczułam go w sobie
-I jak??-spytał tkwiąc w bezruchu jakby czekał na "nie" z mojej strony wycofać się i przytulić mnie albo na "tak" i kontynuować te ognisko między nami.
- Jest... świetnie - jęknęłam oddychając głęboko. Chłopak z uśmiechem zaczął trochę przyśpieszać. Było mi tak dobrze... Carlos był świetny i delikatny. Złączył nasze wargi i wsunął się głębiej jęknęłam przeciągle
-Nigdy Cię nie skrzywdzę kochanie -powiedział, i przyspieszył sapiąc, wbiłam mu paznokcie w plecy, pod wpływem nacisku moich paznokci na jego plecy, chłopak położył się na mnie całkowicie, przytuliłam go mocno a on zaczął muskać moją szyję. Wiedziałam że zostaną mu po tym ślady ale najwyraźniej się tym nie przejmował. Liczyliśmy się tylko my... tak bardzo go kocham <3